Podróż jak prozak, czyli po co człowiekowi czasowa zmiana miejsca
Potrzeba eksploracji to warunek przetrwania
Artykuł ukazał się w „Ja My Oni” tom 33. „Skąd brać nadzieję, radość, spokój”. Poradnik dostępny w Polityce Cyfrowej i w naszym sklepie internetowym.
***
Mają pod czterdziestkę, są bezdzietni. Michał prowadzi własną firmę, Ewa jest tłumaczką. Mieszkają w ładnym domu z ogrodem koło podwarszawskiego Raszyna. – Najbardziej cieszy mnie, gdy do niego wracam z podróży – przyznaje Ewa. – Tyle że już trzy miesiące później zaczyna mnie nosić. Długo jeździli stopem po Europie, teraz mają inny patent – pakują walizki i lecą do Frankfurtu, by w lotniskowych biurach podróży czatować na last minute. Gdy trafia się okazja, po godzinie wsiadają do samolotu na Kubę lub Madagaskar. Jeśli nie – idą przenocować u przyjaciół. – Czasami czekamy dzień, czasami 5, ale warto, bo w ten sposób tanio spędzamy dwa razy do roku luksusowe wakacje z niespodzianką. Jak się nam znudzi, znajdziemy sobie inny sposób na podróżowanie – przekonuje Michał. Z pewnością, bo małżonkowie bez niego usychają, to ono stanowi radość i cel ich wspólnego życia.
Ewa i Michał to typowi homo turisticus – korzystają z udogodnień współczesnego świata, by realizować pasję, jaką jest zaliczanie kolejnych turystycznych atrakcji. Gdy pokazują zdjęcia z wyjazdów, przyjaciele im zazdroszczą. Głównie ci, którzy niezmiennie spędzają urlop na działce, mówiąc, że nie mają z kim zostawić psa, ogrodu, dzieci lub że świat jest zbyt niebezpieczny, by po nim jeździć.