Starzy towarzysze. Grudzień 1970 r. jest datą istotną nie tylko w historii Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, ale także w dziejach zarządzającej krajem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej; i to nie tylko dlatego, że na stanowisku I sekretarza Edward Gierek zastąpił Władysława Gomułkę. Od rzeczywistej władzy odsuwano kolejnych ludzi Gomułki, zastępując ich na ogół młodszymi ludźmi Gierka. Dopełniała się w ten sposób zainicjowana w 1968 r. pokoleniowa zmiana warty. Ze sceny politycznej schodzili – czy może raczej byli usuwani – starsi działacze, niejednokrotnie jeszcze ze stażem w przedwojennej Komunistycznej Partii Polski lub Polskiej Partii Robotniczej z lat wojny i okupacji.
Ludzie ci wierność komunistycznym ideałom potwierdzali w więzieniach i konspiracji. Jeżeli bowiem ktoś w Polsce przed II wojną światową wiązał się z ruchem komunistycznym, to musiał liczyć się z negatywnymi konsekwencjami: kłopotami w pracy, a zwykle także z jej utratą, aresztowaniami i więzieniem, często w związku z tym z rozpadem rodziny, a niekiedy musiał uwzględnić nawet polityczną emigrację. Jeżeli zatem ktoś podejmował taką decyzję, to niewątpliwie musiał być bardzo przekonany o swoich racjach i naprawdę być ideowym komunistą. Również w czasie okupacji niemieckiej wstąpienie do PPR wiązało się ze zwiększonym ryzykiem utraty życia i wymagało niemało odwagi.
Natomiast po 1945 r. członkostwo w PPR – poza szczególnymi sytuacjami (zwłaszcza na tych terenach, gdzie silne było antykomunistyczne podziemie niepodległościowe) – nie tylko nie wymagało specjalnej odwagi, lecz często przynosiło profity, pomagało w awansach. Dynamiczny wzrost liczebności PPR nastąpił po rozbiciu opozycji politycznej i zbrojnej.
Dlatego osobiście bez najmniejszych oporów mianem komunistów określam tylko tych działaczy PZPR, którzy z ruchem związali się przed 1945 r.