Zaczynał dekadę słowami: „Ale mnie jest dobrze w Katowicach”, kończył skargą: „Dzisiaj nagle się mówi, że wszystkiemu winien jest ten diabeł ze Śląska”. Kim był Edward Gierek?
Zwykle – i słusznie! – pamiętamy o krwawo pacyfikowanych strajkach i ulicznych protestach. W bezpośrednich następstwach Grudnia ’70 można jednak dostrzec punkt kulminacyjny wymiany pokoleniowej na szczytach PZPR.
Protesty przeciwko podwyżkom cen zostały krwawo spacyfikowane na rozkaz Władysława Gomułki. Z czasem robotniczy Grudzień ’70, dodany do inteligenckiego Marca ’68, stał się mitem założycielskim opozycji demokratycznej w PRL.
Bigosowym socjalizmem można nazywać pierwszą połowę dekady lat 70., ten krótki w dziejach Polski Ludowej okres względnej prosperity, kiedy ruszyła produkcja małego Fiata, wzrosła dostępność mięsa i wędlin, a strach Polaków relatywnie zmalał.
Pamięć o poprawie bytu Polaków w pierwszej połowie lat 70. jest zapewne źródłem dwuznacznego sentymentu wobec dekady Edwarda Gierka. Dwuznacznego, gdyż z historycznej perspektywy jeszcze lepiej widać, jaką iluzją były nadzieje na głębsze reformy.
Czy można było w ogóle spodziewać się po ekipie Edwarda Gierka głębszych reform, skoro różne odnowy i odwilże w krajach Europy Wschodniej odbywały się w warunkach ideologicznego, politycznego i gospodarczego uzależnienia od ZSRR? Tzw. demoludy różniły się ledwie odcieniami czerwieni.
Natrętna propaganda dekady utrwalała mit Polski jako dziesiątej potęgi przemysłowej świata, a hasło „Polak potrafi” miało stać się synonimem sukcesu gospodarczego i politycznego kraju. Był on jednak pozorny, a dystans cywilizacyjny dzielący Polskę od krajów Zachodu zamiast maleć, zwiększał się.
Oficjalnie PZPR kierowała się zasadą tzw. centralizmu demokratycznego (demokracja na etapie ustalania celów i zadań, centralizm przy ich wykonywaniu). Praktycznie była to struktura dworska, gdzie zabiegano o względy jedynowładcy i gdzie zyskiwano lub tracono pozycję i przywileje.
Propagandziści Edwarda Gierka odkryli socjotechnikę; świadomie postanowili zmienić wizerunek władzy w oczach Polaków, zaprzęgli do tego telewizję (z czasem kolorową), na wszystkich frontach rozwinęli słownik nowomowy.
O ile za Gomułki przemysły ciężki i zbrojeniowy miały pracować na chlubę socjalistycznego państwa, to teraz gospodarka miała się dynamicznie rozwijać, by zaspokoić społeczne apetyty. Ale nowe rozwiązania ekonomiczne próbowano chaotycznie upchnąć w stary gorset ideologiczny.
„Telewizor, meble, mały Fiat” – śpiewa o marzeniach w tamtych latach zespół Perfect. Dekada, jeśli chodzi o poziom i styl życia Polaków, miała dwie różne odsłony. Najpierw relatywny wzrost dobrobytu i rozbudzenie apetytów, potem coraz większe niedobory i reglamentacja.
Gdyby szukać materialnego symbolu gierkowskiej dekady, Polski Fiat 126p byłby jak znalazł. To za sprawą tego małego autka zaczęła się w PRL era masowej motoryzacji. Bo samochód – obok własnego mieszkania – miał być najbardziej widomym znakiem dobrobytu Polaków.
M-3, czyli mieszkanie dwupokojowe z kuchnią, było podobnie jak mały Fiat wielkim marzeniem polskich rodzin epoki gierkowskiej.
Już w 1959 r. zaczęło kursować po Polsce powiedzonko, że „za Gomułki – suche bułki”. Edward Gierek wyciągnął naukę z losów poprzednika i za cel postawił sobie dołożenie do pieczywa możliwie grubego plastra szynki. Kiedy zawiódł oczekiwania społeczeństwa, sam musiał odejść.
Polskie społeczeństwo miało olbrzymie doświadczenie w różnorodnych nielegalnych działaniach ekonomicznych, jednak dopiero w cieplarnianych warunkach lat 70. nieformalne inicjatywy gospodarcze obywateli PRL zaczęły przybierać – zgodnie z duchem czasu – nowoczesne formy.
W 1965 r. za granicę wybrało się 780 tys. Polaków, w 1970 r. 870 tys., a w 1975 r. ponad 8 mln. Mobilność rodaków była dostrzegalna szczególnie z perspektywy kolejowej, gdyż to głównie pociągami wyruszali na wyprawy do krajów bliższych i dalszych.
Pod koniec lat 70. statystyczny Polak wypijał 8,6 l alkoholu (w przeliczeniu na spirytus; przed wojną 1,5 l). O skali pijaństwa decydowały różne czynniki – ich sprzężenie nastąpiło właśnie w dekadzie gierkowskiej.
W grudniu 1970 r. Gierek szedł do Warszawy w glorii dobrego gospodarza Śląska. Towarzyszyła temu społeczna nadzieja, że zaradność, zamożność i sukcesy w górniczym województwie przełożą się na cały kraj. Czy był takim dobrym gospodarzem?
To były lata skomplikowanych gier środowisk twórczych z władzą. Z rezultatem dla polskiej kultury w sumie przyzwoitym, choć przecież już nigdy nie dowiemy się, co by zostało po tamtej dekadzie, gdyby powstały wówczas dzieła, które z powodów politycznych powstać nie mogły.
Ekipa Edwarda Gierka doskonale rozumiała, jak sukces sportowy wpływa na emocje społeczne, jak można propagandowo ograć zwycięstwo. A miała o tyle lepiej, że akurat w przypadku sportu dekada należała do udanych.
Rok ten nie przyniósł w Polsce radykalnych zmian, ale mimo to był przełomowy za sprawą dwóch wydarzeń: podpisania w Helsinkach Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie i zgłoszenia przez władze PRL zamiaru zmian w konstytucji.
Zwykło się wiązać narodziny zorganizowanej opozycji demokratycznej z protestami robotniczymi w czerwcu 1976 r. Ale zaczęła się ona instytucjonalizować już od początku tego roku.
Relatywnie wysokie poparcie dla Edwarda Gierka trwało dopóty, dopóki ludzie widzieli więcej pieniędzy w portfelach i więcej towarów na półkach sklepowych – po niezmienionej cenie.
Pierwszy apel Komitetu Obrony Robotników został ogłoszony 23 września 1976 r., ale w istocie KOR narodził się dwa miesiące wcześniej – na korytarzu warszawskich sądów na Lesznie.
W latach 70. powstał w Polsce bezprecedensowy, niezależny, niepodlegający państwowej cenzurze ruch wydawniczy. Był niszą wolnego słowa, która ostatecznie rozwinęła się w szeroki obieg informacji i publikacji równoległy do oficjalnego.
Faktem jest, iż wobec opozycji demokratycznej w drugiej połowie dekady nie zastosowano najostrzejszych represji w postaci procesów politycznych. Skąd się wzięła ta relatywna łagodność?
Ekipa Gierka zaczęła łagodzić antykościelną politykę Polski Ludowej, choć do końca się jej nie wyrzekła. Kościół nie przeszedł na stronę władzy, a władza nie była już w stanie kontrolować Kościoła. Epoka Gierka torowała drogę do całkowitej emancypacji katolicyzmu w Polsce. Do epoki Jana Pawła II.
„Polityka zagraniczna naszych krajów była dyktowana z Moskwy” – przyznał Edward Gierek w znanym wywiadzie rzece. Władzom PRL pozostawał margines, po którym mogły się poruszać i to ze świadomością, że w tym zwrocie słowo margines odzyskuje swe literalne znaczenie.
Schyłek rządów ekipy Gierka rozciąga się między tzw. zimą stulecia (1978/79 r.) a strajkowym latem 1980 r. Po drodze była wizyta w PRL papieża Polaka, zorganizowane przez podziemie obchody katyńskie, VIII Zjazd PZPR i ostatnie niedemokratyczne wybory do Sejmu. Wszystkie one oddziaływały na społeczne nastroje, opinie i postawy.
Niespodziewanie Edward Gierek stał się symbolem starych, dobrych czasów. Lata 70. w zbiorowej pamięci jawią się jako kraina dobrobytu i bezpieczeństwa. Nawet ówczesna szynka ma być teraz wzorcem wędliniarstwa.
Rewitalizacja mitu