Zdrowie na budowie!
Z okazji i bez okazji. Piło się w dekadzie Gierka sporo
To pije młodość. Wskutek boomu demograficznego przełomu lat 40. i 50. polskie społeczeństwo odmłodziło się. W drugiej połowie lat 70. liczba ludzi w wieku 15–29 lat zbliżyła się – rekordowo – do 10 mln. Nabierały tempa zmiany antropologiczne. Socjolog Andrzej Siciński tak o nich pisał przed 30 laty: „udziałem wszystkich ludzi stało się przedłużenie młodości o kilka lat – w porównaniu z czasem jej trwania jeszcze w wieku XIX”. Miało to także skutki uboczne. Jednym z nich okazał się wzrost spożycia alkoholu – i to w coraz młodszym wieku (forma emancypacji). Wedle szacunków Społecznego Komitetu Przeciwalkoholowego (SKP), w drugiej połowie lat 70. najwięcej alkoholu wypijali młodzi mężczyźni w wieku 18–25 lat. Upowszechniał się młodzieżowo-robotniczy styl picia: dużo, często, mocno.
Demografia tłumaczy wiele, ale nie wszystko. Już pod koniec lat 50. Lidia Beskid (socjolog) sformułowała diagnozę, że w miarę przesuwania się ludzi do wyższych grup zamożności, najszybciej wzrastają ich wydatki na alkohol, a dopiero w dalszej kolejności – na kulturę, oświatę, odzież czy higienę. Obserwacja ta odnosiła się przede wszystkim do młodych robotników. W 1973 r. planiści Zjednoczenia Przemysłu Spirytusowego potwierdzili trafność diagnozy Lidii Beskid, wskazując w jednym z raportów, że „tempo wzrostu wydatków na alkohol wyprzedza dwu-, czterokrotnie tempo wzrostu wydatków na żywność”. Wskazywali też, że „młodzieżowy w ubiegłym dziesięcioleciu wyż demograficzny wkracza w latach 1971–1980 w wiek produkcyjny, zwiększając tym samym zdecydowanie grono potencjalnych odbiorców wyrobów spirytusowych”.
W 1975 r. statystyczny Polak przeznaczył ponad 10,6 proc. swoich dochodów na alkohol.