Nie zostanie pierwszą prezydent Francji, ale może zakończyć karierę polityczną Nicolasa Sarkozy’ego. Marine Le Pen ma coraz większe szanse, by wejść do drugiej tury wyborów prezydenckich.
Jean-Marie Le Pen trafnie spostrzegł, że polityczne manewry, jakie od dłuższego już czasu w łonie Frontu Narodowego i na jego rubieżach prowadził Bruno Megret, partyjny numer drugi (patrz POLITYKA 14/98) - to sztylet wymierzony w wodzowskie serce. Na tym to sercu wyhodował żmiję, która nagle zapragnęła podstępnie wpełznąć na miejsce dobroczyńcy i mentora. Megret, widząc rozpad tradycyjnej prawicy republikańskiej, chce złagodzić oblicze frontu i przejmując głosy umiarkowanych wyborców - zbudować nowoczesną postlepenowską formację konserwatywną. Ugrupowanie, które zostałoby wpuszczone na salony polityczne Francji. Frontowi Le Pena nigdy się to nie udało.