Dymisja wiceministra Romualda Szeremietiewa, niezależnie od korupcyjnego podtekstu sprawy, pokazała sposób zarządzania Ministerstwem Obrony Narodowej, przede wszystkim funkcjonowanie układu politycznych parytetów i tajemniczą rolę, jaką w resortach odgrywają ludzie z politycznego nadania: asystenci, doradcy. Wydaje się, że MON nie było tu wyjątkiem (do wysłania na urlop ministra łączności też przyczyniły się podejrzenia wobec jego asystenta), choć być może w MON patologia rządzenia osiągnęła stopień absurdalny.
Na ogłoszenie o konkursie na stanowisko dyrektora departamentu nauki i szkolnictwa wojskowego w MON Krzysztof Borowiak natknął się w Internecie. – Stanąłem do konkursu, bo wojsko kocham od zawsze – przyznaje. – Gdyby nie słowo ludowe w nazwie wojska, a potem stan wojenny, to pewnie byłbym zawodowym oficerem. Długo nim zapewne jednak by nie został.
– Dziś mamy tylko taki wybór: albo duża armia z kijami w ręku i na hulajnogach, albo armia mniejsza, w której za sześć lat co trzeci żołnierz będzie wyposażony według standardów NATO – uważa minister obrony Bronisław Komorowski.