Czystka w wojskach specjalnych. Odchodzą wieloletni dowódcy, ministerstwo udaje, że nic się nie stało
Minister Antoni Macierewicz szefem MON został podstępem. W kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość odżegnywało się od jego kandydatury w tym resorcie. Macierewicz w powszechnej opinii kojarzył się z politykiem nieprzewidywalnym. Przez prawie dziesięć miesięcy zaskakiwał wszystkich sprytem i kunsztem z jakim zdobywał zaufanie wojska.
Do środy do południa, kiedy to dwoma personalnymi decyzjami udało mu się wywalić w kosmos swoje dotychczasowe osiągnięcia. Zwolnienie ze stanowisk generała Piotra Patalonga, Inspektora Wojsk Specjalnych i płk. Piotra Gąstała, dowódcy GROM, to decyzja niesprawiedliwa i szkodliwa. Zupełnie niezrozumiała w kontekście wielkiego alarmu, jaki jeszcze niedawno MON robił wobec gigantycznych ćwiczeń mobilizacyjnych, które na naszej wschodniej granicy przeprowadzają właśnie Rosjanie. Na dodatek tchórzliwa, bo ministrowi zabrakło odwagi, żeby szefa GROM zwolnić osobiście i powiadomić o tym opinię publiczną i żołnierzy.
Przyczyn tych dymisji można się tylko domyślać, bo minister Macierewicz brnąc w brak honoru, powołał się na wyświechtaną i w tym wypadku absurdalną formułkę „ze względu na ważny interes armii”. Absurdalną, bo GROM od dawna nie miał tak dobrego dowódcy jak płk. Gąstał. Człowieka związanego z jednostką od lat. Żołnierz, który przeszedł w niej właściwie wszystkie szczeble. A w międzyczasie ukończył studia w USA i okazało się, że jest nie gorszym organizatorem i dyplomatą.
Tacy ludzie nie rosną na drzewach. Do takiego stanowiska trzeba po prostu dorosnąć. Przez kilka dobrych lat płk Gąstał nie dał pretekstu do krytyki. GROM pod jego dowództwem po prostu robił dobrą robotę. Nie raz ratując twarz polskiej armii. Śmiertelny wpadek, który wydarzył się na niedzielnych ćwiczeniach GROM, w dniu 28 sierpnia według MON nie był przyczyną odwołania płk. Gąstała. Przynajmniej według oficjalnej linii resortu. Nieoficjalnie wiadomo, że generał Patalong musiał gęsto tłumaczyć się z faktu, że do ćwiczeń doszło, a ich obserwatorem był król Jordanii. Resztki instynktu samozachowawczego powodują, że MON tych dwóch spraw nie chce łączyć. Gdyby sprawa poszła w tym kierunku stracimy ważnego przyjaciela, jakim dla Polski jest król Jordanii.
Skoro nie wypadek, to co przeważyło o odwołaniu dwóch oficerów z nienaganną służbą? Prawdziwe przyczyny zwolnienia to zbyt duża ich niezależność. Zbyt duża według ministra Macierewicza, który przyzwyczaił się już, że wojskiem zarządzał będzie według własnego życzenia i wbrew wszelkim zasadom. Pomylił rolę ministra z marszałkiem. Zwalnianie bez podawania przyczyny, czy awansowanie o kilka stopni w hierarchii, to dla ministra Macierewicza żaden problem. A komu się nie podoba, ten może sobie wybrać, czy chce służyć w Żaganiu, czy może w Szczecinie. No w każdym bądź razie tak daleko od domu, żeby szybko się zniechęcił i sam odszedł bez problemów. Choć zdaje się, że właśnie zaczynają się problemy ministra Macierewicza, bo jeszcze żaden minister obrony narodowej nie wygrał z wojskami specjalnymi, jeśli nie miał racji. A w tej kwestii Antoni Macierewicz nie ma racji ewidentnie.
GROM od lat wzbudza w politykach niezdrowe fascynacje. Niemal każdy kolejny minister, z wyłączeniem Tomasza Siemoniaka, próbował położyć na tej jednostce swoją rękę. Macierewicz wiedział, że przy płk. Gąstale to by mu się nie udało. O dymisji dowódcy GROM mówiło się już od kilku tygodni. Czarę goryczy ministra przelała zaplanowana na połowę września uroczystość odsłonięcia pomnika twórcy jednostki generała Sławomira Petelickiego. Dla Macierewicza, który w 1992 r. chętnie skorzystał z usług GROM do transportu teczek agentów do Sejmu, teraz Petelicki jest po prostu „ubekiem”. Choć pomnik staje na terenie jednostki i bez pompy, dla ministra to pewnie za dużo swobody. Teraz najprawdopodobniej powoła na dowódcę kogoś ze swoich zaufanych osób. Mówi się o ludziach związanych z Żandarmerią Wojskową. Bardzo tej osobie współczuję. Ciężko być nie szanowanym przez własnych podwładnych. A forma odwołania dotychczasowego dowódcy nie pozostawia wiele miejsca na inne uczucia.
Dużą stratą dla wojsk specjalnych będzie również odejście generała Patalonga. Człowieka, który do swojej funkcji przygotowywany był przez lata. Państwo polskie zainwestowało w niego wiele czasu i pieniędzy. I generał Patalong dług ten spłacał swoją służbą. Wysoka marka, którą mają polskie wojska specjalne, to również jego zasługa. To zły dzień dla polskiej armii. I jeszcze gorszy dla ministra Macierewicza, choć może jeszcze tego nie wiedzieć.