Miłośnikom niezbyt brutalnego metalu płyta może przynieść kilka miłych chwil.
Muzyka jest wypadkową zainteresowań poszczególnych członków zespołu. Mamy tu więc i bluesa, i rocka, i nawet santanopodobne kołysanie.
Muzyka do wielokrotnego smakowania i odkrywania piękna dźwięków jakże odległych od tego, co na listach przebojów umieszczają fabryki hitów na czasie.
Bardzo porządna i mało nowoczesna rockowa płyta, eksponująca gitarę i wokal Walsha.
Już sam tytuł zdradza zawartość, którą stanowią w większości covery starych rockandrollowych przebojów.
Na drugim dysku znajdujemy 10 dodatkowych utworów, pośród których wyróżniają się haynesowskie wersje przebojów Sama Cooke’a.
Repertuar, który proponują na „Boys&Girls”, choć wykonywany bardzo współcześnie, przynosi więc oczywiste odniesienia do rock and rolla, soulu, R&B.
Tylko dziesięć utworów, ale blisko 50 min ostrego gitarowego grania.
Z punk-bluesa zostało tu już niewiele. Mamy za to różnorodne kombinacje, będące echem rytmów sprzed 40 i więcej lat.
Wszystkich czekających wyłącznie na ostre, hardrockowe kawałki czeka niespodzianka – na płycie nie brakuje również folkowo zabarwionych ballad.