Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Ogniem, słowem i żelazem

Inkwizycja mniej straszna

Św. Dominik przewodniczący deklaracji Auto-da-fé - malował Pedro Berruguete Św. Dominik przewodniczący deklaracji Auto-da-fé - malował Pedro Berruguete Wikipedia
Na stosach spłonęło znacznie mniej heretyków (kacerzy), niż się zwykle uważa. Czas przestać robić z inkwizycji narzędzie ataku lub obrony Kościoła – apelują znawcy tematu.
Auto-da-fé w Madrycie, malował Francisco RicciWikipedia Auto-da-fé w Madrycie, malował Francisco Ricci

W Watykanie zaprezentowano owoc wielkiej sesji naukowej z udziałem wybitnych historyków z kilkunastu krajów, która odbyła się w 1998 r. Po sześciu latach specjalna komisja redakcyjna zakończyła prace, którymi kierował profesor historii chrześcijaństwa Agostino Borromeo z rzymskiego uniwersytetu La Sapienza. – Dyskusja nad inkwizycją przenosi się na płaszczyznę czysto historyczną, operuje solidnymi danymi statystycznymi – powiedział dziennikarzom podczas prezentacji tomu.

Inwizycja w liczbach

Liczbę ofiar inkwizycji szacowano na setki tysięcy, a nawet miliony. Tymczasem według najnowszych badań – w 1998 r. Jan Paweł II odtajnił watykańskie archiwa inkwizycji – ciesząca się najbardziej ponurą sławą inkwizycja hiszpańska w latach 1540–1700 przeprowadziła 44 674 procesy z oskarżenia o zdradę świętej wiary katolickiej. Na karę śmierci skazano w nich dokładnie 1,8 proc. oskarżonych. Na dodatek część ze skazanych na śmierć sądzona była zaocznie (zdążyli zbiec lub ukryć się przed inkwizytorami) – na stosach spłonęły symboliczne kukły.

Nieszczęśników, którzy nie wymknęli się trybunałom Świętej Inkwizycji i zostali uznani winnymi, czekał los okrutny. Kiedy inkwizycja okrzepła, dostojnicy Kościoła i katolickiej monarchii hiszpańskiej zdali sobie sprawę, że mają w rękach potężne narzędzie urabiania mas w duchu posłuszeństwa religii i państwu. Ogłoszenie i wykonanie wyroku bywało widowiskiem przyciągającym tłumy. Skazanych prowadzono w uroczystej procesji, w asyście zakapturzonych księży i ze śpiewem. Skazańcowi golono głowę, nakładano mu wysoką szpiczastą czapkę, ubierano w strój hańby – zwany sanbenito – coś w rodzaju żółtego worka pokutnego z wymalowanymi diabłami, piekielnymi płomieniami i imieniem ofiary.

Polityka 29.2004 (2461) z dnia 17.07.2004; Historia; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Ogniem, słowem i żelazem"
Reklama