Kapitan węgierskiej żandarmerii, 97-letni dziś Sándor Képiró, stanie wkrótce przed sądem w Budapeszcie. Prokuratura zarzuca mu udział w masakrze serbskiej i żydowskiej ludności Nowego Sadu, dokonanej przez węgierskie wojska w styczniu 1942 r.
Żandarmeria była jedną z najbardziej elitarnych i zarazem okrutnych formacji węgierskiej armii w czasie II wojny światowej. Sándor Képiró po ukończeniu studiów prawniczych służył w niej od 1937 r. Kiedy w kwietniu 1941 r. regent Węgier admirał Miklos Horthy, łudzony nadzieją odzyskania utraconych terenów Baczki oraz Wojwodiny, zerwał pakt o nieagresji zawarty z Jugosławią i wspólnie z Hitlerem uderzył na ten kraj, Képiró w stopniu porucznika dowodził oddziałem, który znalazł się w Ujvidek, jak po węgiersku nazywano Nowy Sad.
W okupowanej Jugosławii zaczęła się rozwijać partyzantka. O ile jednak na terytoriach opanowanych przez Niemców prowadziła otwartą wojnę z najeźdźcą, o tyle przyłączone do Węgier żyzne tereny Baczki i Wojwodiny stały się jej bazą, gdzie mogła odpocząć, odbudować siły. W węgierskiej armii istniała jednak liczna proniemiecka grupa oficerów, która negatywnie oceniała tę sytuację. Dowódcą węgierskiego garnizonu w Nowym Sadzie mianowano więc znanego z prohitlerowskich sympatii gen. Ferenca Czeydnera. To właśnie on zarządził oczyszczenie miasta i całego regionu z podejrzanych elementów.
O świcie 21 stycznia 1942 r. na miasto wyruszyły patrole węgierskiej żandarmerii. Urządziły uliczne łapanki i zaczęły wygarniać z domów żydowskie oraz serbskie rodziny. Wyprowadzano je nad wyrąbane w skutym lodem Dunaju przeręble, rozstrzeliwano i wrzucano do rzeki. Kogo nie zastrzelono, ten ginął w lodowatej wodzie. Masakra w Wojwodinie trwała trzy dni. Dowódca węgierskiej armii, szef sztabu gen. Ferenc Szombathelyi dopiero 24 stycznia zareagował na to, co się dzieje, ale do tej pory w Nowym Sadzie zamordowano – jak podają węgierskie źródła – 3130 osób. W całym regionie zaś blisko 5 tys. Według źródeł jugosłowiańskich, w te trzy dni zgładzono jednak aż 10 tys. osób. Jednym z patroli żandarmerii, biorących czynny udział w akcji, dowodził porucznik Sándor Képiró.
Węgierska opozycja demokratyczna, która wówczas jeszcze istniała w parlamencie, nadała wydarzeniom rozgłos i zażądała ukarania winnych. To, co się stało w Nowym Sadzie, węgierskie gazety nazwały zimnymi dniami. Mimo oporu horthystowskiego rządu, po kilku miesiącach rozpoczęto w wojsku dochodzenie i postawiono przed sądem 14 niższych stopniem oficerów. Wśród nich znalazł się awansowany na kapitana Képiró. W grudniu 1943 r. został skazany za ludobójstwo na 10 lat więzienia. Gen. Czeydner uniknął sądu, ponieważ znalazł schronienie u Niemców.
Képiró niedługo przebywał w więzieniu. W marcu 1944 r., kiedy Niemcy zaanektowały Węgry i rządy zaczęli przejmować faszyści, uwolniono oficerów skazanych za udział w masakrze w Nowym Sadzie. Képiró wrócił do żandarmerii. Po zakończeniu wojny przedostał się do Austrii i ślad po nim zaginął. Nie stanął przed węgierskim Trybunałem Narodowym, przed którym w 1946 r. postawiono zbrodniarzy wojennych winnych ludobójstwa w Nowym Sadzie. Gen. Czeydner i jego zastępca gen. Grassy zostali skazani na karę śmierci, a szef sztabu gen. Szombathelyi na dożywocie. Képiró był sądzony zaocznie i został skazany na 14 lat więzienia.
Na żądanie Belgradu trzech głównych winowajców wydano Jugosławii, pod warunkiem, że w przypadku Szombathelyiego nie zapadnie wyższa kara. Mimo to – w przeprowadzonym w Nowym Sadzie pokazowym procesie – wszystkich skazano na śmierć: Czeydnera i Grassyego przez powieszenie, Szombathelyiego przez rozstrzelanie.
Centrum Szymona Wiesenthala tymczasem ścigało Képiró, znalazł się on na liście najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy wojennych. Sprawa zbrodni w Nowym Sadzie po raz pierwszy powróciła na Węgrzech dopiero pod koniec lat 60., kiedy wybitny pisarz, prezes związku literatów Tibor Cseres opublikował wstrząsającą powieść „Zimne dni”. (Przełożona na wiele języków – w tym polski, a także sfilmowana przez Andrasa Kovacsa – zyskała światowy rozgłos). Autor sporządził swoim rodakom gorzki rachunek sumienia, ale upomniał się, by Jugosłowianie również przyznali się do zbrodni, jakich dokonali na cywilnej węgierskiej ludności po zajęciu Wojwodiny i Baczki.
A skoro w ciągu dwóch dekad Jugosłowianie nie uderzyli się w piersi, w 1991 r., tuż po transformacji ustrojowej, opublikował książkę „Zemsta w Baczce”, w której zamieścił nazwiska tysięcy Węgrów zamordowanych w rewanżu przez Jugosłowian w 1945 r. Ujawnił też nieznane szczegóły egzekucji węgierskich generałów. Skazany na rozstrzelanie gen. Szombathelyi został bowiem stracony przez wbicie na pal. Było to ostatnie, wprawdzie niezgodne z wyrokiem, ale przecież urzędowe wbicie na pal w XX w. w Europie! Władze Jugosławii ani nie przyznały się, ani nie wyraziły skruchy i sprawy obu zbrodni ogromnie zaciążyły na wzajemnych stosunkach. Tymczasem wybuchła wojna na Bałkanach, Jugosławia się rozpadła, doszło do kolejnych okrucieństw i ludobójstwa w Srebrenicy.
Znów minęły lata, kiedy w 2006 r. do Budapesztu przyjechał dyrektor jerozolimskiego biura Centrum Wiesenthala Efraim Zuroff i ujawnił dziennikarzom, że Sándor Képiró od 10 lat mieszka w stolicy Węgier! Przez wiele lat przebywał w Argentynie, gdzie miał fabrykę tekstyliów. A do kraju ojczystego powrócił w 1996 r.
Węgierska Prokuratura Generalna wszczęła postępowanie. Képiró przyznał, że brał udział w łapankach w Nowym Sadzie, ale zaprzeczył oskarżeniom, że kogokolwiek zamordował. Rzeczywiście, akcję prowadziło 200 patroli żandarmerii i nie wszystkie uczestniczyły w egzekucjach. Obrońcy Képiró twierdzili też, że już dwukrotnie został skazany za udział w zimnych dniach i choć wyroków nie odsiedział, nie ma podstaw do kolejnej rozprawy.
Sprawa ciągnęła się i po wstępnym rozgłosie przycichła. Prokuratura jednak nie ustawała w działaniach i węgierscy śledczy w belgradzkich archiwach znaleźli niedawno konkretne dowody przeciw kapitanowi. Zachowały się bowiem zeznania Lei Ljubibratić, która zidentyfikowała swego czasu Képiró jako oficera uczestniczącego bezpośrednio w zabiciu 36 osób. Proces zostanie więc wznowiony. Jeśli sąd uzna Képiró winnym, grozi mu dożywocie. Biorąc pod uwagę jego wiek, będzie to jednak kara symboliczna. Niemniej zamknięty zostanie wreszcie węgierski rachunek za zimne dni.