Nocą z 17 na 18 września 1961 r. w dżungli na granicy Konga z dzisiejszą Zambią, 10 km od lądowiska, roztrzaskał się samolot, którym leciał 56-letni Dag Hammarskjöld (DH). Wraz z sekretarzem generalnym ONZ zginęło 15 osób. Lecieli na spotkanie z secesjonistą kongijskim Moise Czombem. To była misja dyplomatyczna. Chodziło o niedopuszczenie do rozpadu Konga rozdartego wojną domową, w której interesy zagraniczne mieszały się z ambicjami i ideami nowych czarnoskórych przywódców.
Dla DH jako szefa ONZ stanowiło to punkt honoru. Chciał przywieźć prosto z Afryki do Nowego Jorku na sesję plenarną Narodów Zjednoczonych porozumienie przerywające krwawy i wyniszczający konflikt. Do tego potrzebna była rozmowa z Czombem kontrolującym najbogatszą prowincję Konga – Katangę. Miała się odbyć w miejscu neutralnym – w Ndola, wówczas na terenie Rodezji Północnej.
Ówczesny świat był areną ścierania się bloku zachodniego z blokiem radzieckim. Lokalne konflikty nabierały znaczenia globalnego. Przenosiły się na forum ONZ, która powstała w 1945 r., by je wygaszać i zachęcać narody do współpracy i dialogu. Szczytna misja od razu została jednak skonfrontowana z rzeczywistością.
W latach 1953–61, kiedy DH jako drugi (a ściśle trzeci, bo na samym początku istnienia ONZ obowiązki sekretarza generalnego wykonywał krótko Brytyjczyk Gladwyn Jebb) w historii szef Narodów Zjednoczonych pełnił obowiązki, świat szedł od kryzysu do kryzysu: ciągła groźba wojny arabsko-izraelskiej, nieudana interwencja Zachodu podczas konfliktu o kontrolę nad Kanałem Sueskim (1956 r.), zbrojna interwencja radziecka w powstańczym Budapeszcie (1956 r., tu DH nie działał tak energicznie, jak podczas kryzysu sueskiego), kryzysy z udziałem sił NZ i brytyjskich w Libanie i Jordanii w 1958 r.