Futbol w piekle
Piłkarskie mecze w Auschwitz. Sport był jedyną nadzieją na zbawienie
Od wielu tygodni obóz żył jedną sprawą – zapowiadanym meczem piłkarskim Niemcy-Polska. Wszystkie nieszczęścia naszego codziennego życia zeszły na plan dalszy” – wspominał osadzony w Gross-Rosen Czesław Skoraczyński. „W dniu meczu w godzinach przedpołudniowej pracy Zdzich Lewandowski wytoczył na tokarce bardzo udany, okazały puchar z drewna, który następnie koledzy z kuźni ozdobili cienką blaszką” – dodawał przedwojenny piłkarz Pogoni Lwów. Pamiątkowe trofeum Lewandowski przemycił z warsztatu do obozu i przed rozpoczęciem meczu wręczył kapitanowi drużyny Deutsche I, złożonej z Niemców osadzonych w Gross-Rosen. „Ten gest wywołał burzę oklasków wśród wszystkich kibiców” – wspominał Skoraczyński. Potem Lewandowski rozegrał świetne spotkanie, strzelając bramkę w meczu zakończonym wynikiem 1:0 dla Polaków.
Sznurowane trzewiki
Wśród pierwszych więźniów przywiezionych do Auschwitz w 1940 r. znalazł się 18-letni Kazimierz Albin. Choć w obozie koncentracyjnym panował terror i głód, młodzieniec zaczął z kolegami przemyśliwać, jak miło spędzać wolne chwile. „Już od pewnego czasu zauważyliśmy grupę kapo zabawiających się piłką w niedzielne popołudnie. Było wśród nich kilku piłkarzy na niezłym poziomie” – zapisał Albin we wspomnieniach „List gończy”. Funkcję kapo, czyli nadzorców więźniów, pełnili na początku istnienia Auschwitz osadzeni tam niemieccy kryminaliści. Potrafili być bardziej okrutni od esesmanów, a w zamian cieszyli się sporymi przywilejami. Mimo to Polacy chętnie oglądali ich mecze.
Nie uszło to uwagi nieformalnego przywódcy grupy kapo, a zarazem zapalonego piłkarza, Ericka Grönke. „Któregoś dnia Grönke zaproponował zorganizowanie i przygotowanie naszej drużyny do meczu z jego zespołem” – wspominał Albin.