Wilhelm Szewczyk, rodowity Ślązak z Rybnickiego, wspominał: „Na granicy pękały strzały. Często słyszeliśmy je w naszej Czerwionce. To dywersanci niemieccy napadali na polskie budki strażnicze. Byli na granicy dwa razy nieustraszeni powstańcy śląscy i sprali tamtych porządnie w lesie nieborowickim. To były takie przedwstępne turnieje i one nie wróżyły nic dobrego. W pociągach mówiło się o wojnie, o uciekających Żydach i o »gorolach«.