Bez tych wydarzeń na Śląsku stan wojenny byłby udany. Kraj żył w strachu i pożądanym dla władz wojskowych spokoju. Tylko tutaj wrzało.
Przed wiekiem mało który konflikt zbrojny był aż tak wielowymiarowy. Mało który aż tak okrutnie przeorał rodziny, najbliższych spośród najbliższych. Jak do tego doszło?
Jestem dziwnie przekonany, że w roku stulecia III powstania śląskiego postać Piłsudskiego znowu przyćmi zasługami Korfantego. Taki mamy klimat polityczny i historyczny, sorry.
Nie do końca polskie i nie do końca powstania. O wrzeniu na Śląsku po pierwszej wojnie światowej opowiada prof. Ryszard Kaczmarek, laureat Nagrody Historycznej POLITYKI.
Powstania śląskie nie miały tła wyłącznie narodowego. Cały region był po Wielkiej Wojnie beczką prochu: strajki, zamieszki, marsze głodowe, drożyzna, epidemia tyfusu, plądrowanie sklepów, rewolucyjny zamęt. Wszelkie plagi.
Czerwcowy wtorek 95 lat temu był piękny jak dziś. Ciepły i słoneczny – wymarzony na narodowy, patriotyczny i patetyczny spektakl.
Co marszałkowi Kuchcińskiemu nie pasowało? Może myśli i mówi Janem Pospieszalskim, który uważa, że śląską przestrzeń historyczną być może zawładnęła „ukryta opcja niemiecka”.
W 1939 r. Niemcy postanowili podbić Polskę, ale zajęcie Śląska zamierzali pozostawić deutschschlesierom – do niedawna jeszcze mieszkańcom tych okolic, marzącym o wywołaniu zrywu, który zmazałby hańbę porażki, jaką ponieśli podczas powstań śląskich.
Przed 90 laty Górny Śląsk, od sześciu wieków pozostający poza państwowością polską, a od dwóch w całości w ramach Prus, został podzielony między Polskę i Niemcy. Żadna ze stron nie uzyskała jednak pełnej suwerenności na przyznanym jej obszarze.
Rocznice trzech powstań śląskich (1919–21) przez lata fetowano w Polsce jako wspomnienie „spontanicznych zrywów śląskiego ludu przeciw niemieckiemu ciemięzcy”. Wciąż powraca jednak pytanie: czy to były rzeczywiście powstania?