Jesienią ubiegłego roku archeolodzy francuscy znaleźli w Obernai w Alzacji niezwykłą czaszkę. Długa i wąska powstała w wyniku celowej deformacji poprzez ściśnięcie niemowlęcej główki dwiema deseczkami. Zwyczaj deformowania był popularny wśród wielu ludów na całym świecie, ale do Europy w I tys. naszej ery trafił wraz z Hunami. Ponieważ tzw. czaszki wieżowe mieli głównie przedstawiciele elit, stały się one wyznacznikiem statusu społecznego i ideałem urody.
Na przełomie er Europa dzieliła się na świat śródziemnomorski oraz resztę – cywilizacja sięgała ufortyfikowanej granicy Imperium Romanum, natomiast na wschód od Renu i na północ od Dunaju żyli barbarzyńscy Germanie. Tysiąc lat później to już nie południe grało pierwsze skrzypce. Większość współczesnych państw europejskich wywodzi swój rodowód od tworów politycznych, które pojawiły się właśnie w I tys., nic dziwnego, że za główny impuls do ich powstania uważano wielką wędrówkę ludów.
Zgodnie z wizją niemieckiego uczonego Gustafa Kossinny, przez lata wyobrażano ją sobie jako zastępowanie jednych kultur przez drugie w wyniku inwazji. W latach 50. zanegowano teorię pasma czystek etnicznych. Pojawiła się wręcz moda na umniejszanie znaczenia migracji, a przyczyn pojawienia się nowego porządku w Europie doszukiwano się w wewnętrznych zmianach. Mylili się zarówno zwolennicy Kossinny, jak i przeciwnicy teorii migracji.
Barbarzyńska Europa nie była jednolita. Największym zaawansowaniem cywilizacyjnym wyróżniali się Celtowie mieszkający w granicach imperium; potem Germanie, którzy mieli kontakty z Rzymem, na szarym końcu mieszkańcy puszcz i stepów północnej oraz wschodniej Europy. To właśnie oni – przez starożytnych kronikarzy zwani Gotami i Wandalami – jako pierwsi wyruszyli ze Skandynawii na południe w poszukiwaniu lepszego życia.