Polska została wciągnięta w konflikt indochiński w latach 50. Wojna, w której walczyły z jednej strony Demokratyczna Republika Wietnamu (DRW, Wietnam Północny, państwo utworzone w 1945 r. z trzech byłych kolonii francuskich w Indochinach), a z drugiej francuski korpus ekspedycyjny wspierany przez Brytyjczyków (tzw. pierwsza wojna indochińska), zakończyła się konferencją genewską w 1954 r. Przedstawiciele Francji, Wielkiej Brytanii, USA, ZSRR i Chin zadecydowali, że Wietnam zostanie tymczasowo podzielony na dwie strefy wzdłuż 17. równoleżnika. Część północną (DRW) zachował komunistyczny Viet Minh, część południowa (także była kolonia francuska) miała stanowić terytorium wspieranej przez USA Republiki Wietnamu (Wietnam Południowy).
Zaproszenie od Mołotowa
Rozwiązanie tymczasowe okazało się trwałe. A wedle powiedzenia przypisywanego Churchillowi – gdy nie wiadomo, co robić, należy powołać komisję – uczestnicy konferencji utworzyli w Wietnamie Międzynarodową Komisję Nadzoru i Kontroli (MKNiK). Ustalenia dotyczyły również Laosu i Kambodży, więc podobne organy powołano i w tych krajach. Do udziału w pracach trzech komisji zaproszono Indie, Kanadę oraz Polskę. A że jednym z zapraszających był współprzewodniczący obrad Wiaczesław Mołotow, minister spraw zagranicznych ZSRR, stronie polskiej nie pozostawało nic innego, jak wystosować odpowiedź, w której rząd polski, „witając z radością osiągnięcie porozumienia w sprawie zaprzestania działań wojennych w Indochinach”, oświadczył, że „pragnąc wnieść swój wkład do utrwalenia pokoju, wyraża zgodę na udział przedstawicieli Polski w międzynarodowych komisjach”.
Sprawa okazała się poważnym przedsięwzięciem logistyczno-kadrowym. Początkowo władze polskie szacowały, że do wykonania zadań w trzech komisjach potrzebują 335 osób, w tym 110 pracowników cywilnych oraz 225 oficerów i podoficerów (delegacje Indii i Kanady były mniej więcej tak samo liczne).