Cena pańszczyźnianego chłopa w Rzeczpospolitej Obojga Narodów wahała się od 100 do 300 zł (za wołu płacono do 10 zł). Człowiek pańszczyźniany stanowił część inwentarza – można go było sprzedać, wynająć, dać w zastaw. Badacz staropolskich obyczajów Władysław Łoziński w aktach grodzkich Lwowa natrafił na wiele takich transakcji. I tak Mariusz Czapowski pożycza od Majchra Przeździeckiego 100 zł, „a gdyby w terminie nie oddał, obiecuje puścić chłopka jednego, aż do tego czasu, póki się nie uiści”. Wojciech Pieniążek z kolei „wypuszcza” Mikołajowi Jaksmanickiemu, łowczemu lwowskiemu, trzech chłopów, dwóch z pługami, jednego pieszego „za sumę 130 zł od śródpościa do śródpościa”. Wartość majątku ziemskiego oceniano nie na podstawie jego obszaru, ale według liczby przypisanych do niego poddanych.
Niewolniczy w istocie status chłopów pańszczyźnianych kamuflowano przyjemniej brzmiącym dla ucha określeniem poddani. Eufemizm ten odnosił się do 80 proc. społeczeństwa i przekładał się na wyzysk, pozbawienie człowieka osobistej wolności i wszelkich praw. W językowe subtelności nie bawili się natomiast obcokrajowcy i bez ogródek pisali, że chłopi w Polsce są niewolnikami.
Wszędzie w Europie na warstwach najniższych spoczywał ciężar utrzymania państwa i zapewnienia dobrobytu klasie panującej: „grzbiet chłopski wszystko zniesie” głosiło stare francuskie przysłowie. Ale od XIV w. w Europie Zachodniej, w wyniku rozwoju gospodarki towarowo-pieniężnej, zaczęto stopniowo odchodzić od poddaństwa na rzecz oczynszowania chłopów. Pod koniec XVI stulecia we Francji, Anglii, Włoszech oraz w zachodnich państwach niemieckich chłopi zostawali wolnymi dzierżawcami i przestawali podlegać jurysdykcji feudałów.
Nigdy się nie śmieją i nie śpieszą
Odwrotnie było w krajach położonych na wschód od Łaby – tam umacniała się gospodarka folwarczno-pańszczyźniana, do czego przyczynił się wzrost popytu na zboże na rynkach europejskich.