Czas walizkowych nastrojów
Czas walizkowych nastrojów. Z Polski wyjechała ponad połowa Żydów ocalałych z Zagłady
Do 1949 r. oficjalny kurs polityki komunistów wobec ludności żydowskiej zakładał spory margines pluralizmu. Na tzw. Ziemiach Odzyskanych próbowano stworzyć projekt żydowskiego osiedla. Powstawały żydowskie instytucje społeczno-kulturalne, legalnie działało kilkanaście organizacji i partii. Otwierano szkoły, redakcje gazet, kina, teatry i młodzieżowe kibuce. Żydzi zyskali nieograniczoną możliwość podjęcia studiów wyższych i pracy w administracji. Ofertę władz popierali żydowscy komuniści i działacze Bundu. Tymczasem dylemat „zostać czy wyjechać?” dotyczył prawie każdego ocalałego z Zagłady. W jednym z dokumentów Centralnego Komitetu Żydów Polskich pierwsze lata po wojnie określono jako „czas walizkowych nastrojów”.
Do wyjazdów skłaniały setki osobistych powodów, m.in. chęć połączenia się z ocalałymi krewnymi za granicą, nadzieja na rozpoczęcie nowego życia z dala od cmentarza bliskich, marzenia o własnej ziemi i niechęć do krzepnących nad Wisłą rządów. Niewątpliwie ważnym powodem wyjazdów był antysemityzm, który po wojnie stał się powszechnym doświadczeniem ocalałych polskich Żydów, podejmujących próby powrotu w rodzinne strony. Niezdecydowanych zachęcali syjoniści, roztaczając czarną wizję życia w Polsce i podsycając poczucie zagrożenia. Hasło budowy państwa żydowskiego w Palestynie nigdy nie było tak aktualne i tak nośne. „Jadę do Erec Israel – wyznawał jeden z ocalałych w anonimowej ankiecie przygotowanej po wojnie przez Sarę Hurwic. – Polska przestała dla mnie istnieć wraz z moimi rodzicami i wszystkimi 3-ma milionami Żydów. Teraz czuję się tu tak samo obcym jak we wszystkich innych krajach prócz Palestyny”. Podobne odczucia przywołał po latach powstaniec getta warszawskiego Kazik Ratajzer (Simcha Rotem): „Było dla mnie absolutnie jasne, że ten świat, który znałem w Warszawie… że tego świata już nie ma.