Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Ja w tym pływałem

Prof. Karol Modzelewski o przyszłości polskiej polityki

Prof. Karol Modzelewski Prof. Karol Modzelewski Tadeusz Późniak / Polityka
Prof. Karol Modzelewski, historyk, działacz opozycji w PRL, były senator, o najważniejszych chwilach w swoim życiu i receptach na Polskę.
„Polska Ludowa była krajem konformistów. Wszędzie. Na uniwersytetach, w fabrykach, w Kościele, w szkołach, w harcerstwie”.Tomasz Leśniowski/Wikipedia CC BY 4.0 „Polska Ludowa była krajem konformistów. Wszędzie. Na uniwersytetach, w fabrykach, w Kościele, w szkołach, w harcerstwie”.

Jan Ordyński: – Lada chwila będziemy obchodzili pańskie osiemdziesięciolecie. Zapewne spogląda pan wstecz. Które z wydarzeń minionych lat uważa pan za najważniejsze?
Karol Modzelewski: – Trudno odpowiedzieć na takie pytanie, bo mnóstwo historii determinuje życie człowieka i tak było w moim wypadku. Ale ja, z emocjonalnego punktu widzenia, za najważniejsze uważam lata 1980–81, czas pierwszej Solidarności. To był okres, w którym uważałem, że mam najwięcej do zdziałania i sporo mi się wówczas udało, choć oczywiście bez przesady. To była rewolucja, choć ja przez rewolucję rozumiem nie przewrót polityczny, nie zmianę ustroju, tylko zbiorowy stan ducha rzeszy ludzi. To widziałem raz w życiu, właśnie w czasie Wielkiej Solidarności. Polska Ludowa była krajem konformistów. Wszędzie. Na uniwersytetach, w fabrykach, w Kościele, w szkołach, w harcerstwie.

Nawet w sklepie spożywczym?
Ależ oczywiście. W sklepie spożywczym konformizm i taka mała korupcja spod lady. Bo wszyscy wówczas uważali, że tak trzeba, że inaczej nie da się przeżyć, nie ma innego sposobu. Nie było czegoś takiego jak oblig moralny, by postawić się, buntować. Należy wykonywać wszystkie gesty uległości, bez względu na to, co się myśli. Trzeba iść na pochód pierwszomajowy, bo majster powiedział: „musisz pójść, bo jak tego nie zrobisz, to obetną mi premię, a ja potem obetnę ją wam”. I szedł taki. Później zapisywał się do ZMP, ZMS, PZPR. Dobry lekarz, jeśli miał ambicje zostać ordynatorem, też musiał zapisać się do partii. Przynajmniej tak uważał.

Bywali też bezpartyjni ordynatorzy.
Oczywiście. Byli i bezpartyjni profesorowie.

Byli też bezpartyjni rektorzy.
Akurat to nie jest dziwne.

Polityka 46.2017 (3136) z dnia 14.11.2017; Historia; s. 58
Oryginalny tytuł tekstu: "Ja w tym pływałem"
Reklama