Historia

Spóźniona misja

Jan Nowak-Jeziorański: jak film nie dorównuje życiu

Kurier z Warszawy (pierwszy z prawej) po przybyciu do Londynu oczekuje na dekorację Krzyżem Virtuti Militari przez wodza naczelnego gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Kurier z Warszawy (pierwszy z prawej) po przybyciu do Londynu oczekuje na dekorację Krzyżem Virtuti Militari przez wodza naczelnego gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Do kin trafia właśnie film „Kurier”, poświęcony epizodowi z życia legendarnego kuriera z Warszawy Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Kinowa opowieść nie dorównała rzeczywistości.
Przyjaciele z jednej klasy warszawskiego gimnazjum im. Adama Mickiewicza w 1929 r. Od lewej: Jan Kwiatkowski, Zdzisław Antoni Jeziorański, Jerzy Lenczowski, Jan Kott, Ryszard Matuszewski.Archiwum Przyjaciele z jednej klasy warszawskiego gimnazjum im. Adama Mickiewicza w 1929 r. Od lewej: Jan Kwiatkowski, Zdzisław Antoni Jeziorański, Jerzy Lenczowski, Jan Kott, Ryszard Matuszewski.

W Warszawie wrzało. Lipiec 1944 r. upłynął ludziom na obserwowaniu tysięcy zmęczonych i brudnych niemieckich żołnierzy, maszerujących głównymi arteriami miasta. Już nie przypominali zdobywców, zamierzających podbić Moskwę. Z przerażeniem w oczach uciekali przed niewolą i śmiercią.

Kiedy jednak pod koniec lipca Jan Nowak-Jeziorański „Zych” przyjechał do Warszawy, apogeum ich odwrotu minęło. Opanowali panikę. Wysyłali nawet na ulice wzmocnione patrole, jakby chcieli pokazać, że ciągle tu są i nie mają zamiaru odchodzić. Ale i tak zdążył zobaczyć (i później zanotować), jak „pokryci kurzem wloką się bez żadnego szyku, mundury porozpinane, karabiny i hełmy poprzewieszane gdzie i jak popadnie, twarze brudne, spocone, śmiertelnie zmęczone i apatycznie obojętne. Wojsko pomieszane z taborami, ciężarówkami, furmankami i z niemieckimi cywilami”.

Obserwując to, zastanawiał się, ile ma jeszcze czasu, zanim dowództwo Armii Krajowej uzna, że już pora na rozpoczęcie walki. Bał się tego. Wiedział, że powstanie nie ma szans. Za dużo czasu spędził w Londynie, ze zbyt wieloma ważnymi osobami rozmawiał, zbyt dużo dokumentów widział, aby mieć co do tego wątpliwości. Warszawa była zdana na siebie. Musiał przekazać to Komendzie Głównej AK. A czas naglił.

Przyjaciele ze zdjęcia

Zanim został posłańcem złej nowiny, kurierem Polskiego Państwa Podziemnego, Zdzisław Antoni Jeziorański – tak brzmiało jego prawdziwe imię i nazwisko – był ekonomistą, inteligentem z marzeniami i przyszłością. Urodził się 2 października 1914 r. w Berlinie jako syn urzędnika ubezpieczeniowego Wacława i Elżbiety z Piotrowskich. Szybko, bo już w wieku czterech lat, stracił ojca. Dorastał w Warszawie w odrodzonym państwie, borykającym się z bagażem zaborów.

Polityka 11.2019 (3202) z dnia 12.03.2019; Historia; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Spóźniona misja"
Reklama