Nad ranem 13 lipca 1936 r. został zamordowany w Madrycie José Calvo Sotelo. Ten niespełna 40-letni polityk partii Odnowa Hiszpańska był gwiazdą prawicy i nieformalnym przywódcą przeciwników Frontu Ludowego, który objął władzę w Hiszpanii w lutym.
Kiedy dzień wcześniej prawicowe bojówki zabiły na ulicy znanego z lewicowych sympatii porucznika José Castillo, nastroje w koszarach Gwardii Szturmowej (policyjnych sił specjalnych) osiągnęły temperaturę wrzenia. Na ulice Madrytu wyjechały furgonetki z funkcjonariuszami mającymi aresztować działaczy faszystowskiej Falangi. Jedna z nich zatrzymała się przed budynkiem przy ul. Velazqueza 89, gdzie mieszkał Calvo Sotelo.
Polityk nie znajdował się na liście przeznaczonych do aresztowania, niemniej policjanci oznajmili, że mają polecenie zabrać go do Generalnej Dyrekcji Sił Bezpieczeństwa. Kiedy Sotelo zszedł z nimi do samochodu, wydarzenia potoczyły się w lawinowym tempie. Furgonetka nie ujechała nawet kilkuset metrów, gdy padły dwa strzały. Zakończyły one życie Sotelo, a w symboliczny sposób – również pięć lat istnienia Drugiej Republiki Hiszpańskiej. Kilka dni później wybuchła wojna domowa, która przyniosła klęskę lewicy, oddając na cztery dekady ster władzy generałowi Francisco Franco. Śmierć prawicowego polityka uznawana jest powszechnie za impuls do buntu wojskowych, wspieranych przez prawicę i Kościół.
Spisek wojskowych
Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że rewolta skierowana przeciwko rządom Frontu Ludowego była decyzją chwili, emocjonalną reakcją wojskowych i obrońców tradycyjnych wartości na bestialskie zabójstwo prawicowego polityka. Jeszcze przed lutowymi wyborami do parlamentu zawiązał się spisek wojskowych, którzy mieli interweniować w sytuacji, gdyby władzę zdobył Front Ludowy, postrzegany przez nich jako koalicja wywrotowych sił komunistyczno-anarchistycznych.