Maraton, Termopile, Salamina. Wielka wojna między miłującymi wolność Grekami a barbarzyńcami ze wschodu, niewolnikami perskiego Wielkiego Króla. Pamiętamy – bez tego zwycięstwa nie byłoby demokracji, wolności słowa, urzędów wspartych na doryckich kolumnach, internetu ani Tindera.
Sięgamy pamięcią nieco głębiej: Maraton, 490 r. p.n.e. – 1:0 dla walecznej drużyny z Aten. 480 r. p.n.e. – perski najazd, bohaterska, lecz daremna obrona Termopil przez mężnego Leonidasa i jego trzystu Spartan, zwycięstwo zjednoczonych Greków pod Salaminą. Persja odparta, Hellada i Zachód uratowane. Tyle że Termopil bronili nie tylko Spartanie, a Leonidas walczył nie o honor, lecz o bezpieczny odwrót greckiej floty, koalicją demokratyczną rządzili batem Spartanie, a dzień po Salaminie nie było jeszcze „pozamiatane”.
Czytaj także: Co nam zostało ze starożytnej Grecji
Pomnij się mścić nad Ateńczykiem!
Salamina to bez wątpienia gejmczendżer – perska flota (perska tylko z nazwy, bo składała się z okrętów jońskich Greków, Fenicjan i Egipcjan) nie została całkowicie zniszczona, ale ochotę do walki straciła definitywnie. Rzecz w tym, że bez floty ogromna armia Kserksesa nie mogła ani prowadzić działań zaczepnych, ani zapewnić sobie zaopatrzenia. Zatem po rytualnych dekapitacjach w obozie pokonanych Kserkses podjął decyzję o wycofaniu na z góry upatrzone pozycje, tym bardziej że w Babilonie, prowincji znacznie dla Persji ważniejszej niż kozodajna Hellada, wybuchło właśnie powstanie.