Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Mowa pałki

Rozmowa z prof. Januszem Mierzwą o tym, czy II RP była państwem opresyjnym

Podczas zamieszek krakowskich w listopadzie 1923 r. demonstrujących robotników zaatakowały policja i wojsko. Podczas zamieszek krakowskich w listopadzie 1923 r. demonstrujących robotników zaatakowały policja i wojsko. AN
O przemocy państwowej i brutalizacji życia publicznego w dwudziestoleciu międzywojennym opowiada prof. Janusz Mierzwa.
Wacław Kostek-Biernacki, komendant twierdzy brzeskiej, tu jako wojewoda poleski.Narodowe Archiwum Cyfrowe Wacław Kostek-Biernacki, komendant twierdzy brzeskiej, tu jako wojewoda poleski.

ANDRZEJ BRZEZIECKI: – Sanacja, która rządziła przez większość dwudziestolecia, zaczęła rządy od rozlewu krwi. Do dziś lewica przypomina, że zamach majowy kosztował życie więcej osób niż stan wojenny gen. Jaruzelskiego.
JANUSZ MIERZWA: – Zgoda, ofiar śmiertelnych było więcej, ale mamy do czynienia z innymi realiami. Inne stosowano miary. Stan wojenny był starciem państwa z obywatelami, zaś w 1926 r. mieliśmy walkę wojska, które podporządkowało się Józefowi Piłsudskiemu, z wojskiem lojalnym wobec rządu. Swoją drogą duża część ofiar tego starcia to byli zwykli gapie.

Dwudziestolecie to czas powojenny, czas brutalizacji życia publicznego, obniżenia norm moralnych w społeczeństwie i powszechnego dostępu do broni, zazwyczaj nielegalnie posiadanej.

Czy II Rzeczpospolita była państwem opresyjnym?
Byłbym skłonny tak powiedzieć. Dodałbym tylko kontekst: opresyjność wynikała z tego, że II RP stawiała sobie inne cele, niż te, które byśmy dziś przypisali państwu. W dwudziestoleciu, zwłaszcza po przewrocie majowym w 1926 r., obywatel był na drugim, może trzecim miejscu, jeśli idzie o priorytety. Na pierwszym było zachowanie całości państwa i jego niepodległości. Zapisano to zresztą w konstytucji z 1935 r.

Jednym z wyznaczników państwa jest jego monopol na przemoc.
Czy II RP go miała?
Nie, nie miała. Przyczyną był budżet państwa, a co za tym idzie niedofinansowanie Policji Państwowej. Dziś policja liczy około stu tysięcy funkcjonariuszy, a wtedy było ich trzykrotnie mniej, przy czym obszar państwa był większy, a ludności było mniej raptem o kilka milionów. Efektem było uciekanie się do pomocy wojska, którego akurat mieliśmy dużo, by odstraszać sąsiadów. Sięganie po wojsko jednak generowało ofiary, bo taka już jest natura tej formacji.

Polityka 12.2020 (3253) z dnia 17.03.2020; Historia; s. 59
Oryginalny tytuł tekstu: "Mowa pałki"
Reklama