Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Po 34 latach śledztwa Szwedzi ujawnili, kto zastrzelił Olofa Palmego

Według prokuratury Palmego zabił Stig Engström, znany jako Skandiaman. Według prokuratury Palmego zabił Stig Engström, znany jako Skandiaman. Weine Lexius/EXP/TT newsagency / Forum
Zabójcą był Stig Engström, znany jako Skandiaman. Sprawę zamknięto, bo główny podejrzany o morderstwo byłego szwedzkiego premiera zmarł w 2000 r.

Najdłuższe śledztwo w historii Szwecji dobiegło końca. Dziś prokurator Krister Petersson poinformował, że zabójcą Olofa Palmego był Stig Engström, którego nazwisko pojawiało się na liście podejrzanych już od kilku lat. Engström popełnił samobójstwo w 2000 r. Znany był w szwedzkich mediach jako Skandiaman – od firmy ubezpieczeniowej Skandia, w której pracował.

Motywem miała być nienawiść wobec polityki prowadzonej przez socjaldemokratycznego premiera. Śledczy ustalili, że w chwili morderstwa Skandiaman przebywał w pobliżu miejsca zbrodni i miał dostęp do broni palnej. Olof Palme dwukrotnie pełnił funkcję premiera (1969–76 i 1982–86) i był najbardziej znanym szwedzkim politykiem w XX w. Śledztwo trwało 34 lata, prokuratura przesłuchała prawie 10 tys. osób, a zgromadzone akta liczą ponad 3,5 tys. tomów.

Czytaj też: Wyborczy thriller w Szwecji

Strzał w ciemności

28 lutego 1986 r. to data, którą pamiętają niemal wszyscy dorośli Szwedzi. Tego dnia późnym wieczorem premier i zarazem przywódca Szwedzkiej Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej wyszedł z kina w centrum Sztokholmu i z żoną skierowali się w stronę domu. Kilkaset metrów dalej ktoś podszedł do nich z tyłu i oddał dwa strzały. Pierwsza kula trafiła Palmego w kark i przecięła tętnicę szyjną. Druga minęła Lisbeth Palme dosłownie o włos. Sprawca zdążył uciec, zanim na miejsce zbrodni zlecieli się pierwsi gapie.

Olof PalmeJan Delden/TT newsagency/ForumOlof Palme

Na czele specjalnego zespołu prowadzącego śledztwo stanął szef sztokholmskiej policji Hans Holmer. Od początku pytanie, kto zabił symbol szwedzkiej lewicy, wywoływało kaskadę domysłów. Wobec rozbieżności w zeznaniach policji nie udało się też sporządzić wiarygodnego rysopisu zamachowca.

Pierwszym podejrzanym był Victor Gunnarsson, członek Europejskiej Partii Pracowników (EAP), należącej do międzynarodowego Ruchu LaRouche’a, organizacji prezentującej spiskową wizję świata, od dawna oskarżającej Palmego o bycie agentem CIA i KGB. W chwili morderstwa Gunnarsson był w kawiarni nieopodal miejsca zdarzenia. Trop okazał się ślepym zaułkiem – po kilku tygodniach w areszcie Gunnarsson odzyskał wolność. Na fali popularności napisał o sobie książkę, ale później wyemigrował do USA, gdzie w 1993 r. został zamordowany w tajemniczych okolicznościach.

Czytaj też: Kolejny kraj, w którym populiści odniosą sukces

Tragedia omyłek

W następnej kolejności śledczy skierowali uwagę na mieszkających w Szwecji kurdyjskich uchodźców związanych z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). Kilka lat wcześniej rząd Palmego uznał PKK za organizację terrorystyczną, co miało posłużyć za motyw. W styczniu 1987 r. prokuratura aresztowała i przesłuchała ponad 20 byłych członków PKK, jak się później okazało, zupełnie bezpodstawnie.

Skompromitowany Holmer został zdymisjonowany. Wątek kurdyjski jednak nie umarł. Ciche śledztwo w tej sprawie, przy nieoficjalnym wsparciu wywiadu i resortu sprawiedliwości, prowadził dziennikarz Ebbe Carlsson. Kiedy w 1988 r. sprawa wyszła na jaw, ówczesna minister sprawiedliwości musiała podać się do dymisji. Na poważnie rozpatrywano również trop prowadzący do tajnych służb rządu białych afrykanerów w RPA. Palme ostro zwalczał politykę apartheidu i wspierał finansowo związany z Nelsonem Mandelą Afrykański Kongres Narodowy. Szwedzcy śledczy pojechali nawet do Południowej Afryki, ale wrócili z pustymi rękami.

Wkrótce wątki zaczęły się mnożyć, a śledztwo pogrążyło się w chaosie. Żona Palmego Lisbeth wskazała jako mordercę Christera Petterssona, drobnego kryminalistę i narkomana. Został nawet skazany przez sąd pierwszej instancji, ale podczas rozprawy apelacyjnej sąd wytknął prokuraturze liczne niedopatrzenia i manipulacje. Po dwóch latach więzienia Pettersson został oczyszczony z zarzutów i odzyskał wolność.

Czytaj też: Jak tak naprawdę wygląda szwedzki model walki z wirusem

Śledztwo Stiega Larssona

Ze swojej strony prasa prześcigała się w wynajdywaniu potencjalnych zamachowców. Wśród podejrzanych były nie tylko obce agencje wywiadowcze (poza służbami RPA wskazywano na KGB oraz Stasi), popularny był trop policyjny. Wedle tej hipotezy udział w spisku wzięli wysoko postawieni funkcjonariusze szwedzkiej policji i służb bezpieczeństwa (dziennikarze sugerowali nawet cichy współudział Hansa Holmera).

Zagadkowe morderstwo i bezradność prokuratury pobudziły do działania również zwykłych obywateli. Sprawa nie dawała spokoju m.in. słynnemu dziś autorowi sagi „Millennium” Stiegowi Larssonowi. Jeszcze jako grafik w agencji prasowej Larsson rozpoczął prywatne śledztwo, gromadził dokumenty, przeprowadzał wywiady. Wszystko, czego udało mu się w tej sprawie dowiedzieć, zostało (już po śmierci autora) opublikowane w książce „Archiwum Stiega Larssona”.

Czytaj też: Szwedzki sposób na pandemię, inny niż wszystkie

Na tropie Skandiamana

Nazwisko Stiga Engströma pojawiło się w śledztwie dość wcześnie. Przesłuchiwano go zarówno jako świadka, jak i podejrzanego. W chwili morderstwa był w biurze swojej firmy kilkadziesiąt metrów od miejsca zbrodni. Portier w budynku widział go, jak kilka minut przed morderstwem wyszedł coś zjeść. Sam Engström zeznał, że miał na sobie długi ciemny płaszcz, kaszkiet, okulary i aktówkę w ręku, co pasowało do rysopisu.

Przełomem w bezpośrednim połączeniu go z morderstwem była wydana w 2016 r. książka Larsa Larssona „Wróg państwa”, w której dziennikarz wskazał na wiele nieścisłości w zeznaniach Engströma. Teza nabrała rozgłosu, kiedy jeden z synów zamordowanego premiera Marten Palme zeznał, że podobny do Engströma mężczyzna minął go chwilę po zamachu, kiedy szedł na spotkanie z rodzicami.

Stopniowo zaczęły też wychodzić na jaw polityczne sympatie Skandiamana – m.in. członkostwo w konserwatywnej Umiarkowanej Partii Koalicyjnej oraz nienawiść do Palmego m.in. na tle kampanii na rzecz równouprawnienia płci w miejscu pracy.

Czytaj też: Czego Szwedzi szukają w Polsce, a Polacy w Szwecji

Szwedzki symbol

Mimo 34 lat, które upłynęły od jego śmierci, związane ze sprawą emocje, a także niezliczone teorie spiskowe dowodzą niesłabnącej fascynacji Szwedów osobą Palmego. Jego zaangażowanie w sprawy międzynarodowe dało im poczucie, że stoją po stronie dobra: czy to w sprawie wojny w Wietnamie (Palme krytykował zaangażowanie USA), czy apartheidu. Palme stał się symbolem Szwecji jako humanitarnej potęgi.

Reprezentował on także typowy dla szwedzkiej socjaldemokracji tego czasu typ polityka, który nie odgradza się od reszty obywateli. Mieszkał w zwykłym domku szeregowym, jego nazwisko i adres każdy mógł odnaleźć w książce telefonicznej, światowych przywódców podejmował zaś obiadem w swoim domu. Mimo szczerego podziwu, jaki wzbudzał w kraju i poza granicami, pod względem politycznym był – szczególnie u schyłku swojej kariery – coraz bardziej osamotniony i otoczony przeciwnikami, nawet we własnej partii. Wrogowie, za pośrednictwem konserwatywnych mediów, podsycali plotki o jego uzależnieniu od narkotyków, rzekomej paranoi czy współpracy z KGB.

Czytaj też: Szwedzki raj się psuje

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną