Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Załatwieni. Jak Rosjanie oszukali przywódców Państwa Podziemnego

Gen. Leopold Okulicki podczas procesu moskiewskiego Gen. Leopold Okulicki podczas procesu moskiewskiego Forum
Jak doszło do tego, że w przeddzień zakończenia II wojny liderzy Polskiego Państwa Podziemnego dali się podejść Rosjanom? Mija 75. rocznica moskiewskiego procesu szesnastu.

„Zasadnicze pytanie nurtuje opinię do dziś, jak mogliśmy być tak naiwni, dać się oszukać i po tylu doświadczeniach uwierzyć w rozmowy – pisał po latach Kazimierz Bagiński, działacz Stronnictwa Ludowego. – Sprawa nie była jednak taka prosta, jak się dziś wydaje. Istniały wszelkie możliwości”. Przedstawiciele Polskiego Państwa Podziemnego rzeczywiście liczyli na rozmowy i mieli po temu podstawy.

Podczas jałtańskiej konferencji „wielkiej trójki” (4–11 lutego 1945 r.) Stalin nie osiągnął akceptacji swoich zachodnich partnerów dla Rządu Tymczasowego kontrolowanego przez komunistów w Polsce. Ustalono, że Zachód uzna ów rząd, jeśli zostanie on przekształcony „na szerszej podstawie demokratycznej z włączeniem przywódców demokratycznych z samej Polski i Polaków z zagranicy”.

Czytaj też: Państwo podziemne i partyzantka

Generał Iwanow zaprasza

Po ogłoszeniu postanowień z Jałty większość działaczy konspiracji w Polsce opowiedziała się za ujawnieniem i legalizacją działalności. Liczyli, że wezmą udział w tworzeniu nowego rządu. Uchwałę w tej sprawie podjęła 21 lutego 1945 r. Rada Jedności Narodowej – forum porozumienia podziemnych stronnictw politycznych. Otwartym pozostawało pytanie: w jaki sposób dokonać ujawnienia?

Naprzeciw zdawał się wychodzić list z zaproszeniem do rozmów z przedstawicielem 1. Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej „gen. Iwanowem”, podpisany przez „pułkownika Gwardii” (w rzeczywistości oficera NKWD) Konstantina Pimienowa, który na początku marca 1945 r. trafił równolegle do delegata rządu RP w Londynie na kraj Stanisława Jankowskiego i ostatniego dowódcy rozwiązanej formalnie niespełna dwa miesiące wcześniej Armii Krajowej – gen. Leopolda Okulickiego. W rzeczywistości pod nazwiskiem „Iwanow” krył się gen. NKWD Iwan Sierow. Pimienow pisał natomiast o palącej potrzebie spotkania i gwarantował bezpieczeństwo.

Okulicki był do tej inicjatywy nastawiony sceptycznie. Jankowski, choć nie bez wahań, postanowił udać się na wstępną rozmowę z Pimienowem. O jej przebiegu depeszował do Londynu: „Oświadczyłem (…), że partie chętnie podjęłyby pracę jawną, ale rzeczywistość polska, którą bardzo dosadnie scharakteryzowałem, nie pozwala na ujawnienie się… Od nich zależy wytworzenie warunków zabezpieczających możność prowadzenia jawnej pracy politycznej i wolność obywateli”.

Bezpieczny powrót Jankowskiego od Pimienowa został odebrany jako pozytywny sygnał przez innych polskich liderów, którzy podjęli podobne rozmowy. Z ramienia Stronnictwa Ludowego uczestniczyli w nich Kazimierz Bagiński, Adam Bień, Stanisław Mierzwa i Tadeusz Wyrzykowski. Cała czwórka 18 marca o 10:00 stawiła się w umówionym miejscu przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Po chwili podjechał po nich wojskowy samochód.

Bień wspominał po latach, że świeciło słońce i wiał silny, ciepły wiatr. „Dojeżdżamy – relacjonował – do Pruszkowa, mijamy miasto, przecinamy tory kolejki EKD i stajemy przed domem z czerwonej cegły stojącym na jakimś pustym uboczu. Serce bije nieco szybciej, niż trzeba, ale najważniejszym uczuciem jest ciekawość. Chodkiewicz [kierowca] wiedzie nas na pierwsze piętro i wprowadza do dużej izby, gdzie zastajemy dwu wojskowych: pułkownika i kapitana. Pułkownik przedstawia się jako Pimienow. (…) Przedstawiamy się i my, goście, wymieniając prawdziwe nazwiska i adresy, dając do zrozumienia, że dokonujemy w ten sposób aktu ujawnienia”.

Spotkanie miało charakter zapoznawczy, sprowadzało się do wymiany opinii bez konkretnych ustaleń. Zarówno ludowcy, jak i inni uczestnicy rozmów z Sowietami byli zgodni co do potrzeby organizacji szerokiego spotkania polskich liderów z przedstawicielami władz radzieckich. Domagali się też, aby umożliwiono im wyjazd do Londynu na bezpośrednie konsultacje z rządem emigracyjnym. Pimienow zgadzał się na wszystko, służył pomocą. Z polskiej strony do udziału w bieżących pracach przygotowawczych skierowany został przedstawiciel Delegatury Józef Stemler.

„Przychodzi wreszcie moment – relacjonował Bień – kiedy wszystko jest gotowe. Termin spotkania całego zespołu kierowniczego Polski Podziemnej, Delegatury Rządu, Rady Jedności Narodowej, Krajowej Rady Ministrów, stronnictw politycznych i Armii Krajowej (…) z przedstawicielami władz sowieckich ustalono na środę 28 marca 1945, godz. 12:00 w południe. Punkt zborny – kwatera pułkownika Pimienowa w Pruszkowie”.

W przeddzień wyznaczonej daty na ostatnie już konsultacje do Pruszkowa udali się jeszcze przedstawiciele PPS Antoni Pajdak i Kazimierz Pużak (przewodniczący RJN), ze Zjednoczenia Demokratycznego Eugeniusz Czarnowski, a także gen. Okulicki i ponownie Jankowski. Poza Pajdakiem i Czarnowskim, którzy uczestniczyli tylko w rozmowach dotyczących ich stronnictw, pozostała trójka nie opuściła już sowieckich kwater.

Po pierwszej turze rozmów zostali zaproszeni na obiad. Następnie przewieziono ich na warszawską Pragę, gdzie u zbiegu ulic Strzeleckiej i Środkowej stacjonował sztab NKWD. Tam zostali rozdzieleni. Pużaka skierowano do pokoju na drugim piętrze, gdzie po dłuższym oczekiwaniu w towarzystwie kilku Rosjan postanowił sprawdzić swój status. „W tym celu – relacjonował – zwróciłem się o wskazanie mi ustępu. Po porozumieniu się obecnych oczyma – bodaj kapitan rozejrzawszy się po przedpokoju i podeście – sprowadził mnie do ubikacji, w której stanął tuż za mną. A zatem aresztowanie było faktem”.

Sam gen. Sierow, wciąż występując pod fałszywym nazwiskiem, zjawił się późnym wieczorem w towarzystwie kilku oficerów. Grzecznie przeprosił Pużaka, iż nie mógł się stawić wcześniej, i poinformował, iż w związku z tym dopiero nazajutrz „załatwimy sprawę”. „Mogłem wprawdzie zapytać – przyznał po latach Pużak – co to za sprawa, dlaczego jestem sam, gdzie Delegat i Okulicki itd. – dałem jednak temu spokój, słysząc łgarstwa Iwanowa i patrząc na jego fizjognomię – istną maskę blagiera”.

Czytaj też: Co polski rząd może zrobić ze słowami Putina

Kierunek: Łubianka

Następnego dnia rano Pużak dowiedział się, iż wraz z Okulickim i Jankowskim jest zaproszony na rozmowy do Moskwy. Niebawem cała trójka próbowała składać fakty z minionych kilkunastu godzin na pokładzie zmierzającego na wschód samolotu transportowego, co znacząco utrudniał hałas silnika. Zatem (ze wspomnień Pużaka): „Delegata bardzo dokładnie obrewidowano. Okulickiego nie zdążono zrewidować, gdyż zagroził głodówką, którą kontynuował po cofnięciu rewizji pod hasłem, dlaczego tu siedzę jako aresztant. Na skutek głodówki nie jadł kolacji i śniadania. Toteż wniesiono za nim do samolotu sporą paczkę kanapek. O naszych losach nie mówiliśmy wiele, gdyż było to raczej zgadywanie. Najwięcej iluzji miał Okulicki, więcej rezerwy zachował Delegat. Obaj razem nie podzielali (…) pesymizmu, że odbędzie się (...) sprawa procesowa”.

Tymczasem zgodnie z ustaleniami w pruszkowskiej kwaterze Pimienowa stawili się pozostali zaproszeni na konferencję z „gen. Iwanowem”. Wszystkich przybyłych kilkoma czarnymi limuzynami przewieziono do Włoch, gdzie zostali rozdzieleni i ulokowani w dwóch mieszkaniach w stojących obok siebie budynkach. „Pytamy uprzejmego majora – relacjonował Bień – kiedy i gdzie odbędzie się konferencja. Major odpowiada, że wszystko to właśnie się »załatwia«. Tak mija koniec dnia, wieczór i noc, którą spędzamy w ubraniach, w najprzeróżniejszych pozycjach na fotelach, otomanach, kanapach”.

Nazajutrz zgromadzonych poinformowano, że na rozmowy z „gen. Iwanowem” udadzą się samolotem do stacjonującego w Radomiu sztabu dowódcy frontu gen. Georgija Żukowa. Na pokładzie wojskowej maszyny był już Aleksander Zwierzyński – aresztowany na początku marca lider Stronnictwa Narodowego.

Bień krótko po starcie zorientował się, że kierunek lotu nie odpowiada ustaleniom. „Oznajmiam to kolegom – relacjonował po latach – i proszę majora o wyjaśnienie sprawy. Major, z uśmiechem i uprzejmością lekko nadmierną, odpowiada: – Tak, panowie, lecicie do Moskwy. Do towarzysza Stalina! Czyż nie lepiej konferować nie z jakimś tam generałem Iwanowem, ale z samym towarzyszem Stalinem?... Za chwilę major, z uprzejmością niemal serdeczną, ale trochę jakby szyderczą, pyta znowu: – Czy w drogę tak daleką zabraliście, panowie, garść ziemi ojczystej?”.

Samolot z Polakami na pokładzie nie wylądował w Moskwie z uwagi na złe warunki pogodowe. Bień wspominał: „Na niskim już pułapie lecimy dalej na wschód. (…) O pełnym już zmroku samolot nasz gwałtownie obniża lot, ostro hamuje i jak wielki pocisk z łoskotem wali się w śnieg jakiegoś nieprzejrzanego pustkowia. Gwałtowny wstrząs, cisza… Drzwi kabiny załogi otwierają się z trzaskiem. Staje przed nami pilot: szczupły młodzian, ciemny kombinezon, chuda ciemna twarz. Ręce dygocą. Pilot krzyczy prawie, że paliwa miał już tylko na 20 minut lotu”. Po chwili opuszcza on wraz z dwoma radzieckimi oficerami pokład maszyny. Polaków nikt o niczym nie informuje.

Dopiero po dłuższym czasie pojawił się po nich oddział czerwonoarmistów. Dalsza podróż przebiegała pociągiem do Moskwy, gdzie pod dworcem na przybyłych czekały znów czarne limuzyny. Bagiński wspominał: „Do samego wjazdu samochodami w podwórze Łubianki nie było jasne dokąd zdążamy”.

Niemal do ostatniej chwili rzeczywistego celu podróży nie znała również trójka pojmana dzień wcześniej. Pużak, który znał Moskwę sprzed lat, relacjonował: „Dopiero gdzieś w okolicy »Nikitskich worot« rozpoznałem teren, tak że gdy znaleźliśmy się na »Srastnoj Płoszczadi« – zorientowałem się, gdzie jesteśmy (…). Teraz już wiedziałem, że rychło pojedziemy Twerską (dzisiaj Gorkiego) w kierunku placu Teatralnego, a stąd na prawo – Kreml, a na lewo słynna Łubianka. Zwrot na lewo zakończył niepewność”.

Czytaj też: Stalin. Wielki rozgrywający

Sowiecki wymiar sprawiedliwości

Pojmani pod koniec marca 1945 r. Polacy po niespełna trzech miesiącach stanęli przed Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego ZSRR jako oskarżeni w słynnym „procesie szesnastu”. Główny zarzut mówił o organizacji antyradzieckiej dywersji na tyłach Armii Czerwonej.

Był to typowy, pokazowy proces polityczny. Zapadły jednak niskie jak na sowieckie realia wyroki: dziesięć lat więzienia dla gen. Okulickiego, osiem dla Jankowskiego, pięć dla Bienia i Stanisława Jasiukowicza z SN, półtora roku dla Pużaka, rok dla Bagińskiego. Spośród pozostałych trzech zostało uniewinnionych, zaś inni, poza Pajdakiem (skazanym w odrębnym procesie w listopadzie 1945 r.), usłyszeli wyroki od czterech do ośmiu miesięcy pozbawienia wolności.

Wymiaru kary dopełniły warunki więzienne panujące w ZSRR. Z „wyróżnionej” wyższymi wyrokami czwórki tylko Bień przeżył i w 1949 r. powrócił do Polski. Generał Okulicki wyprowadzony z celi w wigilię Bożego Narodzenia w 1946 r. – według relacji świadków jako człowiek w pełni sił – zmarł tego samego dnia. Informację tę podano do publicznej wiadomości w Polsce dopiero osiem lat później. 22 października 1946 r. (datę tę ustalono po wielu latach) zmarł Jasiukowicz. W 1956 r. radziecki Czerwony Krzyż poinformował, że 13 marca 1953 r., na dwa tygodnie przed wyznaczonym terminem końca odbywania kary, umarł Jankowski.

Michał Siedziako jest pracownikiem IPN

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną