Król rozstał się z życiem 3 listopada 1370 r., a jego pogrzeb w Krakowie był ceremonią, jakiej XIV-wieczna Polska nie widziała. Według naocznej relacji Janka z Czarnkowa: „naprzód szły cztery wozy, każdy w cztery piękne konie, a wszystko to – tak woźnice, jak konie i wozy – były czarnym suknem przybrane i pokryte. Potem kroczyło czterdziestu rycerzy w pełnych zbrojach na koniach, pokrytych suknem szkarłatnym; następnie jedenastu niosło chorągwie tyluż księstw, dwunasty zaś chorągiew królestwa polskiego”. Za nimi jechał rycerz „odziany w złocistą szatę królewską, na pięknym stępaku królewskim, (...) osobę zmarłego króla wyobrażający”. Potem zgromadzonym ukazało się ciało władcy niesione na marach, a w kondukcie za nim maszerowało ponad czterystu dworzan i równie wielka liczba zakonników ze wszystkich zgromadzeń krakowskich.
Ponownie pochowany
Co ciekawe, był to drugi z trzech pogrzebów Kazimierza Wielkiego. Pierwszy miał skromny charakter i odbył się – jak na ówczesne standardy – nader szybko, bo ledwie dwa dni po śmierci króla. Powodem pośpiechu dworzan (przede wszystkim wspomnianego Janka z Czarnkowa, królewskiego podkanclerza) był zawarty kilka lat wcześniej układ, na mocy którego następcą Kazimierza na polskim tronie miał zostać król Ludwik Węgierski. Sposobem, by utrudnić cudzoziemcowi objęcie władzy, było właśnie uniemożliwienie mu „spotkania” ze zmarłym podczas pogrzebu. Ceremonia, podczas której nowy król żegnał starego, stanowiła bowiem symboliczne przekazanie władzy w ręce następcy i potwierdzenie jego praw do tronu. Kiedy więc Ludwik zjawił się w Krakowie, natychmiast zarządził przygotowania do drugiego pogrzebu, tym razem oficjalnego i z „pompą”, który odbył się z jego udziałem 19 listopada 1370 r.