Za tłumaczenie i redakcję naukową odpowiada historyk i politolog prof. Eugeniusz Cezary Król, były dyrektor Instytutu Studiów Politycznych PAN. Prace trwały kilka lat, książka jest opatrzona 2 tys. przypisów oraz długim krytycznym komentarzem sytuującym tekst w realiach epoki, co ma pozwolić lepiej zrozumieć ducha tamtych czasów.
Pierwsze opatrzone naukowym wstępem i tysiącami przypisów wydanie krytyczne „Mein Kampf” ukazało się w Niemczech w 2016 r. pod auspicjami Instytutu Historii Współczesnej z Monachium. Niemiecka edycja okazała się hitem – choć cena nie była niska (59 euro), a ciężar gatunkowy i nie tylko (2 tys. stron podzielone na dwa opasłe tomy) mógł działać odstraszająco. Do dziś sprzedało się ok. 100 tys. egzemplarzy. Druga edycja krytyczna ukazała się we Włoszech w 2017 r.
Czytaj też: „Mein Kampf” w polskiej wersji językowej
Zapomnieć o „Mein Kampf”
Wydana w 1925 r. książka Adolfa Hitlera cieszyła się w III Rzeszy ogromną popularnością (wedle różnych szacunków sprzedano ponad 12 mln egzemplarzy). Po II wojnie światowej prawa autorskie przeszły na rząd krajowy Bawarii (długość ich obowiązywania wyznaczono na 70 lat, licząc od 1945 r.), który z oczywistych względów starał się, by kolejne wydania nie ujrzały światła dziennego. Swoiste embargo obowiązywało de facto tylko na terenie Niemiec. Z kolei poza ich granicami kopie „Mein Kampf” wydawano wedle uznania bądź były ogólnie dostępne na czarnym rynku.
We Francji np. sprzedawano ją jawnie od początku lat 50. bez jakiegokolwiek słowa wstępnego czy aparatu krytycznego. W 1979 r. francuski sąd zobowiązał wydawcę, by dodał do każdego egzemplarza wkładkę ze stosownym ostrzeżeniem zawierającym ustawę parlamentu o postępowaniu w związku z podżeganiem do nienawiści rasowej. Sprzedaż „biblii nazizmu” nadal była jednak w pełni legalna. Jak pisze we wstępie do wydania polskiego prof. Król: „Na ponury paradoks zakrawa fakt, że wyłącznymi prawami do tego tytułu dysponuje skrajnie prawicowe wydawnictwo, zajmujące się edycją publikacji zbliżonych ideowo do środowisk Frontu Narodowego”.
Rosja i Turcja wprawdzie zakazały rozpowszechniania książki, ale nie były w stanie wyegzekwować tej decyzji. Najdalej posuniętą beztroską w obchodzeniu się z tak kontrowersyjną książką wykazał się włoski dziennik „Il Giornale” (należący do polityka Silvio Berlusconiego), który w 2016 r. dołączył do jednego z numerów „Mein Kampf” w wydaniu kieszonkowym! Gazeta rozeszła się jak ciepłe bułeczki, a wydawca niewiele sobie robił z towarzyszących temu głosów oburzenia.
Czytaj też: Madeleine Albright ostrzega przed faszyzmem
Były polskie wersje
Również w Polsce „Mein Kampf” była praktycznie na wyciągnięcie ręki. Mimo prawnego zakazu propagowania faszyzmu po 1945 r. ukazało się co najmniej kilka nielegalnych wydań dzieła Hitlera. W 2005 r. jeden z wydawców został nawet skazany na kilka miesięcy więzienia w zawieszeniu oraz karę grzywny.
Wielkim powodzeniem „Mein Kampf” cieszy się np. w Indiach. Od początku XXI w. wydawnictwo Jaico sprzedało sporo ponad 100 tys. egzemplarzy. Fenomen popularności Hitlera na subkontynencie opiera się przede wszystkim na fakcie, że przywódca III Rzeszy nie kojarzy się tam z Holokaustem – jawi się raczej jako przeciwnik znienawidzonej przez hinduskich nacjonalistów Wielkiej Brytanii.
Niekontrolowany obrót książką wzmógł się jeszcze bardziej wraz z możliwością reprodukowania jej kopii w wersji elektronicznej, dostępnej na czytniki. Decyzja o wycofaniu ze sprzedaży „Mein Kampf” z oferty wszystkich sprzedawców (zarówno w wersji papierowej, jak i elektronicznej), podjęta przez Amazon na początku 2020 r., była w pewnym sensie uznaniem istniejącego problemu. Największy na świecie sklep internetowy nie podał bezpośrednich przyczyn swojej decyzji – wytłumaczył jedynie, że książka łamie jego wewnętrzny regulamin.
Czytaj też: „Mein Kampf” bestselerem w Niemczech
Powracające pytania
Zamysł obłożenia dzieła Hitlera embargiem w nadziei, że świat o nim zapomni, poniósł zatem spektakularną klęskę. Kiedy nie można było dłużej udawać, że problem nie istnieje, jedynym wyjściem pozostało skonfrontować się z nim. Tak właśnie należy interpretować decyzję Instytutu Historii Współczesnej z Monachium o wydaniu krytycznej edycji w 2016 r.
Mimo to kwestia naukowych edycji dzieła Hitlera nadal dzieli badaczy, powraca bowiem pytanie: jaki jest sens wydawania takiej książki i poddawania analizie wynurzeń Hitlera? Czy nie lepiej byłoby – choćby przez szacunek dla ofiar nazizmu – o niej zapomnieć i nie budzić duchów przeszłości? Inne, równie zasadne pytanie brzmi: czy pozostawienie tak groźnego tekstu bez komentarza, skazanie go na bezrefleksyjne rozpowszechnianie, nie byłoby wyrazem braku odpowiedzialności?
Czytaj też: Manifest Hitlera 90 lat później
Głębokie korzenie nazizmu
Zaraz po wojnie nikt nie miał ochoty doszukiwać się głębokich korzeni nazizmu – odrzucano go jako zło i historyczną aberrację sprowokowaną przez doraźne okoliczności (m.in. kryzys ekonomiczny i bezrobocie w Niemczech lat 30.). Dopiero później – co zapoczątkowała publikacja „Korzeni totalitaryzmu” Hannah Arendt – rozpoczęła się, zrazu bardzo cicha, później coraz głośniejsza, dyskusja o współodpowiedzialności za Holokaust różnych nurtów europejskiej kultury. Dziś historycy wykorzystują nazizm i Holokaust jako przestrogę, a nawet, jak Timothy Snyder w „Czarnej ziemi”, ostrzegają, że w pewnych okolicznościach Zagłada może się powtórzyć.
Mieć świadomość, że „Mein Kampf” jest książką kłamliwą i nienawistną, to jedno, zobaczyć na własne oczy (dzięki setkom przypisów) skalę zawartych w tekście kłamstw, przeinaczeń i manipulacji – to zupełnie co innego. W tym kontekście zdolność do obnażania pseudonaukowych i rasistowskich bredni Hitlera ponad 70 lat po zakończeniu wojny jawić się może jako wyraz wiary w demokratyczne wartości, na których ufundowano zjednoczoną Europę, a zarazem gest zaufania wobec świata nauki.
Wydanie krytyczne „Mein Kampf” okazuje się także niezwykle aktualne, ponieważ może służyć jako skuteczny oręż w walce z wszelkiego rodzaju teoriami spiskowymi. Podobne przedsięwzięcia wydają się wręcz obowiązkiem historyków wobec własnego społeczeństwa – szczególnie w czasach, kiedy fala populizmu, fake newsów i rozczarowanie liberalną demokracją zdają się narastać.
Czytaj też: Kto dopuścił Hitlera do władzy