Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Historia, jakiej nie znacie: Zadziwiające dzieje Ceuty

Królewski Mur Ceuty Królewski Mur Ceuty The Red Hat of Pat Ferrick / Wikipedia
Niedawne zamieszanie wokół Ceuty, zamorskiej hiszpańskiej enklawy na marokańskim wybrzeżu, może sprawić, że dociekliwy Czytelnik zapyta: skąd w ogóle wzięli się Hiszpanie w Afryce Północnej? Ponieważ kryje się tu dość ciekawa historia, niżej podpisany postara się odpowiedzieć.

W styczniu 1492 r., po dziesięciu latach ciężkiej wojny, królewski duet „monarchów katolickich” – Fryderyk Aragoński i Izabela Kastylijska – pokonał wreszcie emirat Grenady, kończąc trwającą 700 lat rekonkwistę. Nie wdając się w rozważania, czy było to słuszne, czy niesłuszne, odnotujmy tylko często pomijany fakt, że wojnę tę w jakimś samobójczym odruchu rozpoczęli muzułmanie. Wygnani z Grenady wojowniczy Maurowie, którzy przenosili się do Maghrebu, powzięli pomstę – zaczęli organizować pirackie rajdy, początkowo niezbyt groźne dla hiszpańskiego królestwa, ale dolegliwe dla mieszkańców. Aby się przed nimi zabezpieczyć, postanowiono w bardziej strategicznych punktach afrykańskiego wybrzeża wznieść forty (presidio), kontrolujące ruch w portach, odgrywających również rolę baz dla pirackich okrętów.

Zbyt ambitne plany szybko zweryfikowała ekonomia – utrzymywanie dużych odizolowanych twierdz było za drogie i trudne. Skończyło się więc, w większości wypadków, na małych garnizonach, liczących zwykle 200–300 żołnierzy wspartych artylerią, z pomocą której mogli nie tylko zatapiać niepożądane jednostki, ale też w razie potrzeby bombardować miasta. Pierwsze presidio wzniesiono w Melilli w 1497 r., do 1510 wybudowano kolejnych siedem – od Maroka aż po dzisiejszą Libię.

Czytaj też: Ludzie-żaby i podwodne świnie

Pirackie rządy

Rzecz jasna, miejscowym władcom sytuacja ta nie mogła się podobać, jednak militarna przewaga Hiszpanów udaremniała wszelkie próby usunięcia wrogich garnizonów. Do czasu. Gdzieś pomiędzy 1500 a 1504 r. na wybrzeżu Algierii i Tunezji pojawili się tureccy piraci, którzy szukali szczęścia w zachodniej, dotąd dość bezpiecznej części Morza Śródziemnego. Prym wśród nich wiedli straszliwi bracia Barbarossa. Odnosili na morzu oszałamiające sukcesy, ale potrzebowali bazy dla swojej rosnącej w siłę flotylli. Bezskutecznie próbowali zdobyć ją w algierskiej Biżaji, a niebawem natrafiła się lepsza okazja. Władca Algieru szejk Selim wezwał Barbarossów, by wygnali z miasta Hiszpanów. Udało się, choć nie do końca, bo małe presidio blokowało port jeszcze przez 10 lat. Szybko okazało się, że aroganccy Hiszpanie byli naprawdę mniejszym złem – nieostrożny szejk został uduszony w łaźni, nieprzychylni piratom miejscowi notable zawiśli na płocie miejscowego meczetu...

Bracia Barbarossa mieli swoją wymarzoną bazę i żeby zabezpieczyć się przed jej utratą, poprosili o protekcję tureckiego sułtana, który oczywiście skwapliwie skorzystał z okazji, by bardzo tanim kosztem przesunąć na zachód granice swego imperium. Miejscowi Arabowie i Berberowie próbowali odzyskać niezależność, wchodząc często w alianse z Hiszpanami. Na próżno – Turcy zostali w Algierii przez ponad 300 lat. Niebawem zaczęły upadać kolejne hiszpańskie twierdze, a na skutek działań piratów wyludniły się wybrzeża Hiszpanii, Sycylii, Włoch – w XVI i XVII w. z tych terenów porwano i sprzedano na targach niewolników (co najmniej) kilkaset tysięcy Europejczyków.

Czytaj też: Unia na krańcach świata

Ale wróćmy do Ceuty. Tu sytuacja była nieco inna. Dzisiejszym Maroko, czyli dawnym królestwem Fezu, aktywnie zainteresowali się Portugalczycy. Ci jednak, inaczej niż Hiszpanie, nie zamierzali poprzestać na kontrolowaniu wybrzeża, ale planowali podbić cały ten kraj. Ceutę, leżącą w linii prostej zaledwie o 22 km od Półwyspu Iberyjskiego, zdobyli nagłym atakiem już w 1415 r. Wyprawa okazała się jednak chybioną inwestycją, bo bogate dotąd miasto arabscy kupcy zaczęli po prostu omijać. Portugalczykom w Maroku wiodło się znacznie gorzej niż w Nowym Świecie, ostatecznie klęska w tzw. Bitwie Trzech Króli i bezpotomna śmierć króla Sebastiana doprowadziła do zawarcia Unii Iberyjskiej (czyli połączenia koron Hiszpanii i Portugalii) i de facto utraty niepodległości przez Portugalię na niemal 90 lat. I w ten oto sposób Hiszpania przejęła Ceutę i wszystkie związane z nią kłopoty.

Czytaj też: Ceuta i Melilla. Enklawy radykalizmu

Ceuta w stanie oblężenia

Miasto przeżyło jedno z najdłuższych oblężeń w historii – od 1694 do 1727 r. usiłowali odzyskać je Marokańczycy, a żeby było zabawniej, Ceutę chcieli zdobyć też... Anglicy, świeżo zainstalowani w Gibraltarze. Ostatni marokański szturm miał miejsce w 1734 r. Z tego całego okresu pochodzą Mury Królewskie ze swoimi fosami wypełnionymi wodą morską, dziś jeden z najwspanialszych zabytków historii militarnej.

Ceuta odegrała swoją rolę w wojnie domowej pomiędzy republikanami a frankistami. W 1969 r. Hiszpania zrezygnowała ze swoich marokańskich posiadłości – od tego czasu rząd w Madrycie uznaje Ceutę, wraz z Melillą i Peñón de Vélez de la Gomera, za część swojego terytorium, rzecz jasna władze Maroka mają w tej sprawie inne zdanie, stąd nieustanne napięcia i naciski (ponoć ostatnia fala emigrantów usiłująca sforsować granicę w Ceucie to retorsja Maroka za przyjęcie do hiszpańskiego szpitala chorego na covid prominentnego przedstawiciela Frontu Polisario, walczącego o oderwanie od Maroka Sahary Zachodniej).

Czytaj też: Od Vasco da Gamy do wojny Indii z Chinami

Najkrótsza granica

Na koniec ciekawostka dotycząca Peñón de Vélez de la Gomera, najbardziej typowego przykładu hiszpańskiego presidio. Od 1508 r. stacjonuje tam hiszpański garnizon, dziś liczący 60 żołnierzy. Wyspa została jakiś czas temu połączona z lądem przez łachę naniesionego morskim prądem piasku, stąd międzypaństwowa granica licząca sobie całe 85 m. Długotrwałe skutki miewają dawne historie, oj, długotrwałe...

Czytaj też: Polityka wysp koralowych

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną