„Chamie, trzymaj że się wozem drogi!” – krzyknął Francis Chamberlyn, gentleman z Norwich, do Johna Harmana, woźnicy z tegoż miasta, gdy wczesnym popołudniem 22 września 1592 r. mijali się na gościńcu przy wjeździe do stolicy hrabstwa Norfolk. „Jest miejsca dość i dla was, i dla mnie” – odburknął Harman. Chamberlyn dorzucił jeszcze jakiś komentarz, wozak nie pozostał dłużny i sprzeczka przerodziła się w awanturę. Szlachcic stracił w końcu cierpliwość i zdzielił Harmana w twarz drewnianą laską. Rana pod prawym okiem o głębokości około ćwierci cala okazała się na tyle groźna, że Harman zmarł półtora tygodnia później.
O tym wydarzeniu wiemy dzięki zachowanym bezcennym źródłom – w Archiwum Narodowym w Londynie przechowywany jest bowiem zbiór ponad stu tysięcy dokumentów opisujących przypadki nagłej śmierci na Wyspach, głównie w wiekach XVI i XVII. Raporty koronerów (Coroners’ reports) są kopalnią wiedzy o przestępczości w Anglii Tudorów i Stuartów, ale także o obyczajach, mentalności, kulturze materialnej i języku wszystkich warstw społecznych.
Porywczość i nienawiść
Raporty dotyczące zabójstw potwierdzają i uzupełniają to, co wiadomo z innych źródeł. Na 100 tys. mieszkańców Wysp przypadało jedenaście morderstw (ponad dziesięć razy więcej niż obecnie, ale dużo mniej niż w średniowieczu), a zdecydowaną większość ofiar i sprawców stanowili młodzi mężczyźni. Najczęstszymi narzędziami zbrodni były noże i miecze, pałki i zwykłe kije oraz przedmioty, które akurat znalazły się pod ręką – odpowiednio 51, 23 i 15 proc. przypadków. Najczęściej umierano w wyniku ran odniesionych w bójkach, którymi często kończyły się kłótnie i nieporozumienia.
W taki właśnie sposób stracił życie William Bakon, karmelita z Nottingham.