Obywatel historyk
Andrzej Friszke, obywatel historyk. Wszystko zaczęło się od zbieractwa
Obszerną rozmowę z Andrzejem Friszke przeprowadzili dwaj młodzi (ale już z solidnym dorobkiem) historycy Jan Olaszek i Tomasz Siewierski. Ich kompetencje i dociekliwość pozwalają nie tylko prześledzić drogę naukową profesora (ponad 20 wydanych książek), całe jego dotychczasowe życie, z prywatnym włącznie. A co może jeszcze ważniejsze – także sposób myślenia.
Osierocony w dzieciństwie przez ojca, pastora ewangelickiego, dorastał w Olsztynie. Szybko ujawniła się pasja historyczna, która z czasem przyjęła oryginalną formę. Zaczął mianowicie zbierać fotografie polityków II RP i czasów wojennych, wszystkich obozów politycznych. I to szeroko, nie tylko ścisłego kierownictwa. Ten zbiór powstawał latami i osiągnął olbrzymie rozmiary.
To zbieractwo wymagało wiedzy, którą Andrzej Friszke, chcąc nie chcąc, musiał posiąść, a też niezwykłej przedsiębiorczości. Rozpoznanie polskiej geografii politycznej pierwszej połowy XX w. wymagało wnikliwych studiów, podczas gdy historiografia przełomu lat 60. sama miała z tym kłopoty. Pozyskiwał zdjęcia, penetrując zbiory biblioteczne i robiąc kwerendę prasową. A też, zrazu po amatorsku, nauczył się sam robić zdjęcia.
Szukał bezpośrednich kontaktów z wytypowanymi politykami, a także z ich rodzinami. Z różnymi postaciami, nieraz o dwa pokolenia starszymi. Ta umiejętność wielokrotnie mu się odwdzięczyła i odwdzięcza do dzisiaj. Pisał, prosił, spotykał się, jeździł. Budził sympatię i zrozumienie.
Niejako w praniu, w bezpośrednich kontaktach, zaczął poznawać dawny pluralizm polityczny, tak ograniczony w realiach PRL, odczuwać wielkie namiętności żywe u rozmówców, mimo że upłynęło kilka dziesiątków lat. Przyznawał, że miewał trudności z własnymi emocjami, bo bliski duchowo i ideowo przedwojennym socjalistom, musiał wysłuchiwać nienawistnych tyrad nacjonalistów.