Ałun: sól na rany
Ałun: sól na rany. W XV wieku doprowadził do wojny w Italii
Europa po odkryciach geograficznych rozsmakowała się w sprowadzanych z daleka przyprawach, kruszcach i luksusowych towarach. Jednym z bardziej pożądanych surowców był ałun. Dziś mało kto poza geologami i chemikami wie, czym jest ten półprzeźroczysty, przypominający bryłę soli kamień (sól glinu), produkt uzyskiwany z minerału zwanego ałunitem. W przeszłości miał wielkie znaczenie i z racji rzadkiego występowania osiągał zawrotne ceny. Na handlu nim można było zbić fortunę. Wydobywali go, metodą odkrywkową, już Egipcjanie na Pustyni Zachodniej, w starożytności handlowali nim Grecy i Rzymianie, pisał o nim Pliniusz w „Historii naturalnej”. Używano go w medycynie, bo tamuje niewielkie krwawienia (jeszcze w XX w. nazywano go „kamykiem do golenia”). A w XV-wiecznej Europie służył w procesie farbowania tkanin jako utrwalacz drogocennej purpury.
Do Europy ałun sprowadzano z daleka, najpierw z wysp Lesbos i Melos, a po wyczerpaniu tych złóż z Czadu, za pośrednictwem Egiptu i Maroka. Genueńczycy kontrolowali jedne z największych złóż tego minerału znajdujące się na zachodnich wybrzeżach Azji Mniejszej, ale utracili je po zdobyciu Konstantynopola przez Osmanów w 1453 r. Turcy zdobyli monopol na handel ałunem, niebotycznie windując ceny. Europa potrzebowała surowca i sprowadzając go, chcąc nie chcąc, finansowała wrogą jej armię Mehmeda Zdobywcy, marzącego o tym, by po wzięciu Drugiego Rzymu (Konstantynopola) zieloną chorągiew proroka zawiesić nad Rzymem pierwszym.
Tak się złożyło, że wśród uciekinierów z Konstantynopola znalazł się pewien kupiec, uczony, podróżnik i szpieg, urodzony w Padwie Giovanni da Castro. W trakcie jednej ze swoich podróży poznał Eneasza Sylwiusza Piccolominiego, późniejszego kardynała i papieża. Da Castro przed 1453 r.