Dola na roli
O dramacie wiejskich kobiet w międzywojniu opowiada Joanna Kuciel-Frydryszak, autorka książki „Chłopki”
JOANNA PODGÓRSKA: – Nieludzkie życie – ta myśl wielokrotnie pojawia się podczas lektury książki o losie wiejskich kobiet w okresie międzywojennym. Czy zaczynając pracę nad „Chłopkami”, przypuszczała pani, że ten obraz będzie tak czarny?
JOANNA KUCIEL-FRYDRYSZAK: – Z jednej strony tak, dlatego, że moja poprzednia książka „Służące do wszystkiego” opowiada o wiejskich dziewczynach, które emigrowały do miast, szukając pracy jako pomoce domowe. Ich praca, często ponad siły, wiązała się z wieloma niebezpieczeństwami, a mimo to nie chciały wracać na wieś. Wiedziałam, od czego uciekały, czego się bały. Spodziewałam się więc, że ten obraz będzie czarny, ale chyba nie aż tak. Dwudziestolecie to jednak również czas wielkiego kryzysu, który na wsi trwał aż do wybuchu drugiej wojny światowej. W tym czasie wiejska bieda się pogłębiła. Nędza i niedostatek to jeden zespół problemów, z którymi musiały sobie radzić kobiety, a drugi to bardzo silna władza patriarchalna w rodzinie.
Dotykała już dzieci, które traktowane były jak niewolnicy.
Życie rodziny chłopskiej koncentrowało się wokół pracy. Dziewczynki jako cztero- czy pięciolatki opiekowały się inwentarzem i młodszym rodzeństwem; wdrażały się w obowiązki domowe. To mogło być wypasanie krów czy gęsi przez cały dzień o kromce chleba. Na wsi rodzina była firmą zorganizowaną wokół pracy, w której dziecko musiało być użyteczne. Nie mogło być darmozjadem. A dziewczynki traktowano jako stworzone przez naturę do funkcji opiekuńczych. Najgorzej miały córki najbiedniejszych, rodziny często pozbywały się ich, wysyłając do bogatszych gospodarzy do pracy.
Dziewczynki z reguły miały gorszy dostęp do edukacji niż chłopcy?
Oczywiście.