Pieniądze pod zagranicznym nadzorem
Długi II RP, czyli pieniądze pod zagranicznym nadzorem
„Wreszcie wtoczyły się na ziemie polskie potężne walce parowe wrogich armij w okresie wielkiej wojny. (…) Ofiarą padły wówczas setki tysięcy ludzi, zboże i zasiewy, konie i bydło, ogrody i lasy, domy i zabudowania gospodarcze, fabryki i składy handlowe, narzędzia i maszyny” – starał się opisać rozmiary zniszczeń pierwszej wojny w książce „Dysproporcje” Eugeniusz Kwiatkowski. Gdy nastał pokój, dochody budżetowe państwa, scalającego zrujnowane ziemie, okazały się dramatycznie niskie. Ponadto II RP, wciśnięta między pokonane Niemcy a opanowaną przez komunistów Rosję, nie mogła sobie pozwolić, by ograniczyć wydatki na armię. Każdy rząd, pragnący szybkiej odbudowy kraju, miał więc dwie możliwości pokrywania potrzeb wydatkowych. Albo wypuszczał w obieg pusty pieniądz, albo zaciągał pożyczki.
Dodruk waluty owocował wzrostem inflacji. A pożyczanie gotówki od znękanych wojnami obywateli szło jak po grudzie, obligacje rządowe sprzedawały się słabo. Szansę na wydostanie się z pułapki mógł przynieść kredyt zagraniczny. Dlatego od momentu zakończenia walk z bolszewicką Rosją kolejni ministrowie skarbu (przez dwa lata było ich aż siedmiu) szukali sposobu na zaciągnięcie pożyczki od zachodniego rządu lub banku. W tym celu wyprawiali się do: Francji, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Szwajcarii, Szwecji, a nawet Niemiec.
Puszcza pod zastaw
Wpadali też na rozliczne pomysły, co zaoferować jako zastaw. Największą kreatywnością na tym polu wykazywał się Jan Kanty Steczkowski. Były premier Królestwa Polskiego z czasów Rady Regencyjnej jako minister skarbu stworzył dla zagranicznych instytucji finansowych pakiet ofert. „Steczkowski nosił się z zamiarem wydzierżawienia Puszczy Białowieskiej konsorcjum zagranicznemu i pobrania à conto eksploatacji zaliczki w formie pożyczki.