Kogo w Polsce nie kochano
Kogo w Polsce nie kochano. Dostało się Francuzom, o Żydach nie wspominając
Dla budujących zręby państwowości Polan i ich władców synonimem wroga stał się „Niemy” – bo niezrozumiały w swej mowie – najeźdźca zza zachodniej granicy. Bano się go i nienawidzono. Jednak nie tylko zakuty w żelazo niemiecki rycerz (w czasach Mieszka uosabiał go pograniczny watażka Wichman) budził takie odczucia. Fatalną rolę na polu kształtowania świadomości naszych odległych przodków odegrały niemieckie księżniczki poślubione przez piastowskich władców. Rychezie, matce Kazimierza Odnowiciela, zarzucano wywiezienie z Polski nie tylko syna, ale przede wszystkim korony królewskiej. Marcin Bielski, autor „Kroniki Polskiej” z XVI w., z nietajoną niechęcią napisał, że „Polaki na stronę odkładała, a Niemce do rady sadzała i urzędy im dawała”. To ona rozpoczęła poczet polskich władczyń, które otaczały się cudzoziemcami, mając w małym poważaniu miejscowych.
Podobnie źle mówiono o cesarskiej siostrze Judycie Marii, żonie Władysława Hermana (1079–1102) i zarazem kochance wszechwładnego palatyna Sieciecha. Zbierała niepochlebne komentarze o lekkim pojmowaniu ówcześnie panujących zasad i rozwiązłości. Już z pierwszym mężem, królem Salomonem węgierskim, stworzyła luźny związek, nie stroniąc od kochanków. Podobno głównym powodem, dla którego dostała się niewiele znaczącemu polskiemu księciu, była desperacja cesarza Henryka IV, usiłującego wysłać możliwie daleko przynoszącą mu wstyd krewną. Podobna niechęć i podejrzenia spotkały również księżną Agnieszkę, połowicę wnuka Hermana, Władysława II Wygnańca (1105–59), kobietę ambitną politycznie, pragnącą zapewnić mężowi koronę. Gdyby zrealizowała plany, być może zasłużyłaby na pochwały i jak najlepsze oceny. Twierdzono, że jako Niemka we wszystkim forowała rodaków, „nieprzyjacielem była Polakom” i mówiła o nich, że „są plugawi i sprośni”.