Córki wielkich ojców
Anna Roosevelt i Sarah Churchill: córki wielkich ojców. Jaką rolę odegrały w Jałcie?
TOMASZ TARGAŃSKI: – Roosevelt, Churchill i Stalin to dla nas wielcy przywódcy, ale zapominamy przy tym, że każdy z nich miał dzieci i był ojcem. Jakie były ich relacje z córkami?
CATHERINE GRACE KATZ: – Każda z nich wyglądała inaczej. Sarah Churchill była trzecim z czterech dzieci Winstona. Z ojcem, którego nazywała „papą”, łączyła ją bardzo mocna więź. Poszukując emocjonalnego wsparcia albo rady, Sarah najczęściej zwracała się do niego, a nie do matki Clementine. Cechowała ją przenikliwość i dyskrecja. Nawet kiedy córka się nie odzywała, Churchill czuł, że w milczeniu dotrzymuje mu kroku.
Związek Anny Roosevelt z ojcem miał inny charakter. Wciąż poszukiwała akceptacji w oczach ojca i szczerze go podziwiała. Jako dziecko była oczkiem w jego głowie, ale z wiekiem dystans między nimi się powiększał. Anna próbowała odzyskać poczucie bliskości na wszelkie sposoby. W 1945 r. była dojrzałą kobietą, miała 38 lat i troje dzieci, lecz przy ojcu wciąż zmieniała się w małą dziewczynkę zabiegającą o aprobatę. Roosevelt zdawał sobie sprawę z wpływu, jaki ma na córkę, i wiedział, że zrobi ona wszystko, o co ją poprosi. Właśnie dlatego zabrał ją do Jałty.
Co do Stalina oraz jego córki Swietłany, ich związek był najbardziej skomplikowany i naznaczony nieufnością. Wydaje się, że zagadkowa śmierć w 1932 r. matki Swietłany – Nadieżdy Alliłujewej – wykopała między nimi przepaść. Swietłana nie pojechała do Jałty. W czasie konferencji miała dopiero 19 lat. Stalin chował ją przed światem i raczej nie przyszłoby mu do głowy, że córka może mu w jakikolwiek sposób pomóc.
Dlaczego Roosevelt i Churchill do Jałty zabrali córki? Obaj mieli starszych synów i żony obeznane z rzemiosłem politycznym.
Z kilku powodów.