Kapustą w policję
Kapustą w policję! Wojskiem na robotników. Co się zdarzyło sto lat temu w Krakowie
ANDRZEJ BRZEZIECKI: – Kraków taki konserwatywny, arystokratyczny, mieszczański, profesorski i klerykalny, a tu robotnicy na początku listopada 1923 r. masowo strajkują, wychodzą na ulice i opanowują miasto… Jak to możliwe?
JANUSZ MIERZWA: – Konserwatyzm Krakowa to mit, stereotyp przypisany temu miastu. W latach 20. i 30. XX w. było ono przede wszystkim socjalistyczno-żydowskie. Socjaliści w Krakowie byli potęgą i odgrywali znaczącą rolę w polityce lokalnej. Właśnie z tego miasta wywodzili się czołowi politycy PPS, jak Ignacy Daszyński, Emil Bobrowski, Bolesław Drobner, który działał trochę jak wolny elektron, czy później Jan Stańczyk. Podobnie żydowskie środowiska miały tu wybitnych przedstawicieli, jak choćby Ozjasz Thon, poseł i przewodniczący Koła Żydowskiego w sejmie. Stąd trudno uznać za zaskoczenie, że do robotniczego strajku powszechnego doszło akurat w Krakowie. Paradoksem pewnym było to, że ten potencjał ważny lokalnie nie przekładał się na znaczenie miasta w polityce ogólnokrajowej. Gród pod Wawelem nie miał wielkiej siły przebicia.
Historyk Jerzy Łojek napisał kiedyś, że to niepojęte, iż do zwarcia między robotnikami i rządem doszło w regionie, z którego pochodził ówczesny premier Wincenty Witos.
Pochodzenie premiera nie miało w tym przypadku większego znaczenia. Witos oczywiście identyfikował się z Krakowem, a jeszcze bardziej z Tarnowem, pod którym leżą jego rodzinne Wierzchosławice. Ale ważniejszy od geografii był kontekst społeczny. Protesty wybuchły w ośrodkach robotniczych, a Witos z robotnikami nie miał wspólnego języka i nawet go specjalnie nie szukał. PSL Piast w tamtym czasie zapowiadał na przykład walkę z wprowadzonym przez rząd Jędrzeja Moraczewskiego ośmiogodzinnym dniem pracy.