Przyczajony Lampart
Serial „Lampart”, czyli jak rodziły się Włochy i co to znaczy dziś. Dał im przykład Bonaparte
Najcięższą obrazą, jakiej doznał naród włoski, było określenie Italii mianem „pojęcia czysto geograficznego”. A jednak autor tych słów, austriacki kanclerz Klemens von Metternich, wiele nie przesadził. Wedle różnych szacunków zaledwie od 2 do 10 proc. mieszkańców Półwyspu Apenińskiego mówiło w połowie XIX w. po włosku, reszta – w dialektach. Pozostały po średniowieczu kampanilizm (przywiązanie wyłącznie do dzwonnicy własnej parafii) tylko częściowo ustąpił miejsca poczuciu przynależności do wspólnot regionalnych – toskańskiej czy lombardzkiej.
Rozciągające się od Neapolu do Palermo Królestwo Obojga Sycylii pod rządami dynastii Burbonów było całkowicie innym światem niż Królestwo Sardynii z głównym ośrodkiem w podalpejskim Turynie, w którym panowała dynastia sabaudzka. Zdominowaną przez przemysłową burżuazję liberalną monarchię konstytucyjną z Północy od niepiśmiennych, fanatycznie katolickich chłopów z Południa, rządzonych przez pochodzącą często z Hiszpanii arystokrację, oddzielało Państwo Kościelne pod rządami „papieża-króla”. Nad utrzymaniem tego status quo czuwał „związek zawodowy” europejskich monarchów, czyli Święte Przymierze.
Marzenia o Risorgimento – zjednoczeniu (dosłownie: zmartwychwstaniu) niepodległych Włoch jako państwa narodowego – wydawały się w tych warunkach niedorzecznością. Właśnie do tych podziałów, napięć i sporów, skupiających się jak w soczewce w wydarzeniach 1860 r. na Sycylii, nawiązuje serial „Lampart”.
Dał im przykład Bonaparte
Pojęcie Królestwa Italii, funkcjonujące co najwyżej we wczesnym średniowieczu, przywrócił do życia Napoleon. Pochodzący z Korsyki „bóg wojny” żywił wobec Włoch szczególne uczucia, osobiście obejmując stery stworzonej przez siebie Republiki, a potem Królestwa Włoch.