Przed laty „Szogun” zwiastował epokę nowoczesnej telewizji. Nowa wersja ma jeszcze większy rozmach – w końcu ma do siebie przekonać widzów wychowanych na „Grze o tron” i spektakularnych serialach historycznych.
Polskie kino spoglądało w stronę historii, by odkrywać przeszłość relacji polsko-żydowskich, ale też szukać tożsamości nowej klasy średniej i kreować nowe narracje. Wychodziło to rzadko, za to regularnie wywoływało dyskusje.
Film „Gierek” ma tyle wspólnego z realiami PRL lat 70., co wioska Gallów Obelixa z podbojami Imperium Romanum. Chciałoby się krzyczeć, jak kreskówkowi Rzymianie: Ratunku!
Po długim oczekiwaniu mamy aż dwa filmy o Dywizjonie 303. Oba reklamowane jako atrakcyjne, wysokobudżetowe widowiska. Już same ich losy są trochę jak zmagania wojenne.
Czeka nas wysyp patriotycznych widowisk, które opowiedzą dzieje naszej ojczyzny na nowo. Zobaczymy m.in., jak Polacy zwyciężali na frontach drugiej wojny światowej i chrystianizowali Europę w czasach wikingów.
Może nadeszła już odpowiednia chwila, by wypomnieć naszym filmowcom braki i zaniechania?
Na plakacie zapowiadającym premierę „Hiszpanki” Łukasza Barczyka rzuca się w oczy napis „Filmowe arcydzieło”. Jak się łatwo domyślić, na razie jest to opinia samego reżysera.
Pisana po 1989 r. dość pośpiesznie nowa historia Polski przypomina dzisiaj palimpsest. Pod świeżym tekstem można dostrzec fragmenty zatartego pisma.
Najlepszy film historycznokostiumowy w historii polskiej kinematografii, nominowany do Oscara, wraca na duże ekrany.
Czy Wałęsa będzie zadowolony, oglądając na ekranie siebie w interpretacji Więckiewicza? Podobno odtwórca jest lepszy od oryginału.