I była taka cisza
Wołyń: ruszają ekshumacje. Tu dwie pamięci znalazły się na bolesnym kursie kolizyjnym
W ostatnim tygodniu kwietnia ruszają ekshumacje ofiar UPA w nieistniejącej już wsi Puźniki w Ukrainie. Po tej dużej polskiej wsi na Podolu w województwie tarnopolskim zamieszkiwanej przez prawie tysiąc osób pozostał tylko dawny cmentarz z fundamentami kościoła. Tam zostaną podjęte prace pod kierunkiem prof. Andrzeja Ossowskiego z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Wezmą w nich udział archeolodzy, antropolodzy, specjaliści medycyny sądowej oraz genetycy. W lutym tego roku oficjalną zgodę potwierdził ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar.
Czy to źle, że do ekshumacji dojdzie teraz, kiedy Ukraina walczy o przetrwanie w morderczej wojnie na wyniszczenie z Federacją Rosyjską? Tak. Sprawę można było załatwić wcześniej. Ale lepiej będzie, gdy stanie się to teraz, niż znowu przeciągnie w czasie, wywołując kolejne spory. Polski i Ukrainy nie stać na niekończącą się wojnę o przeszłość. Zabrzmi to banalnie, ale zło należy nazwać złem. Ofiary – bez względu na narodowość i wyznanie – powinny doczekać się ekshumowania i godnego pogrzebu. Tylko tyle. I aż tyle.
Co się stało w Puźnikach
Mieszkańcy Puźnik w czasie drugiej wojny przeżyli wiele: wrześniową klęskę, pierwszą sowiecką okupację znaczoną aresztowaniami i wywózkami, niemieckie represje podczas kolejnej okupacji, „czerwone noce”, gdy od początku 1944 r. płonęły polskie wsie atakowane przez banderowców. Wreszcie doświadczyli powrotu Sowietów wraz z pełnią represji. Ich świat zawalił się, kiedy wielu puźniczan rozważało – zostać na ojcowiźnie czy wyjechać do nowej Polski, jeszcze nie wiadomo jakiej.
Był wieczór 12 lutego 1945 r. Krótko po północy kureń (batalion) Ukraińskiej Powstańczej Armii pod dowództwem Petra Chamczuka „Bystrego” zaatakował wieś.