Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Dyktatura w sosie słodko-kwaśnym

Co jedzą dyktatorzy i kto im gotuje. Szabłowski dla „Polityki”: Większość przepisów robiliśmy razem

Jewgienij Prigożyn serwuje jedzenie ówczesnemu premierowi Rosji Władimirowi Putinowi w restauracji Prigożyna pod Moskwą, 11 listopada 2011 r. Jewgienij Prigożyn serwuje jedzenie ówczesnemu premierowi Rosji Władimirowi Putinowi w restauracji Prigożyna pod Moskwą, 11 listopada 2011 r. Misha Japaridze/AP / East News
O kuchennej rewolucji à la Putin i o tym, jak świeża bagietka obnażyła Pol Pota, opowiada Witold Szabłowski, autor książki „Kucharze dyktatorów”.
Witold SzabłowskiWojciech Olkuśnik/DDTVN/East News Witold Szabłowski

TOMASZ TARGAŃSKI: Sałatka z arbuza Muammara Kaddafiego, lody Władimira Putina, sheqerpare, czyli słodkie ciasteczka, Envera Hodży, swojska galaretka brzoskwiniowa z bitą śmietaną Wojciecha Jaruzelskiego. Ma pan swój ulubiony deser dyktatora?
WITOLD SZABŁOWSKI: Nie mam, ale próbowałem każdego z nich, bo tylko wchodząc do kuchni, mogłem namówić moich bohaterów na szczerą rozmowę. Kucharze dyktatorów to ludzie niezwykle ostrożni i nieufni. Trudno im się dziwić, znajdowali się wewnątrz najbardziej śmiercionośnych reżimów drugiej połowy XX w. Zawsze mieli poczucie, że jedno słowo za dużo może ich kosztować życie. Aby poczuli się swobodnie, trzeba być z nimi w znajomym środowisku. Większość przepisów, o których piszę, robiliśmy razem, więc mogłem wczuć się w to, co jadali dyktatorzy.

Jak opisałby pan relację między kucharzem a dyktatorem?
Na pewno jest bardzo intymna. Ludzie, z którymi rozmawiałem, wykonują jeden z najbardziej niebezpiecznych zawodów świata. Ciąży na nich niebywała presja. Jeśli ich szef po kolacji źle się poczuje, podejrzenia od razu padną na kucharza. Gotowanie dla każdej głowy państwa, a już zwłaszcza głowy państwa, które jest dyktaturą, wymaga wielkiej odporności. Proszę sobie wyobrazić karmienie kogoś dzień w dzień przez kilkanaście albo kilkadziesiąt lat. Przecież kucharz Fidela Castro pracował dla El Comendante, jak się na niego mówiło, przeszło pół wieku. Kiedy odwiedziłem go w Hawanie w 2016 r., z dumą pokazywał mi lodówkę pełną produktów kupowanych specjalnie dla Fidela. Aby było śmieszniej, to jedzenie pochodziło w większości z czarnego rynku.

A strach? Kucharze muszą przecież codziennie bać się o swoje życie.
Dość powiedzieć, że Miço Madhi, kucharz paranoicznego dyktatora Albanii, Envera Hodży, dostał tę pracę, bo jego poprzednik został rozstrzelany.

Polityka 1/2.2026 (3546) z dnia 29.12.2025; Historia; s. 102
Oryginalny tytuł tekstu: "Dyktatura w sosie słodko-kwaśnym"
Reklama