Zbliża się sześćsetna rocznica Bitwy Grunwaldzkiej, największego militarnego zwycięstwa w dziejach polskiego oręża. Jak doniósł „Dziennik", krakowscy radni wpadli na pomysł, by uroczystości rocznicowe urządzić właśnie w Krakowie. Kłopot w tym, że już od szesnastu lat każda rocznica tej wielkiej bitwy jest obchodzona w miejscu najbardziej odpowiednim, czyli tam, gdzie się odbyła.
W 1992 roku, na zaproszenie Henryka Kacprzyka, wójta gminy Gierzwałd, przybyła na pola grunwaldzkie pierwsza grupa entuzjastów, przedstawicieli tzw. ruchu rycerskiego, którzy od tamtej pory co roku organizują inscenizację bitwy. Impreza, początkowo niewielka, nabiera masowego charakteru. Od dziewięciu lat jest już ogólnoeuropejskim zlotem miłośników historii średniowiecznej, w którym uczestniczą drużyny rycerskie z m.in. Litwy, Finlandii, Rosji, Białorusi, Niemiec, Włoch i Anglii.
W 2007 roku udział w niej wzięło około 3,5 tysiąca członków różnych grup rekonstrukcyjnych, spełniających dość surowe wymagania stawiane przez organizatorów, dotyczące zarówno wierności historycznej, jakości wyposażenia, jak i dyscypliny (co jest konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa uczestników). Impreza grunwaldzka stała się wielką atrakcją turystyczną, przyciągającą dziesiątki tysięcy gości z kraju i zagranicy, nawet ze Stanów Zjednoczonych (w ubiegłym roku ponad 100 tys. widzów), nie do przecenienia jest też rola, jaką odgrywa w budowaniu świadomości i wiedzy historycznej, szczególnie młodych ludzi. Jednak najbardziej imponujące jest w niej to, że stworzona została praktycznie od zera przez grupę amatorów i środowisko lokalne, przy minimalnym wsparciu ze strony państwa. Tym bardziej przykre wrażenie może wywierać dość nagłe zainteresowanie polityków, którzy przypomnieli sobie o zbliżającej się rocznicy zwycięstwa grunwaldzkiego.