Na przełomie 1947 i 1948 r. walka o wyznaczenie granicy imperium sowieckiego praktycznie zakończyła się. Wpływy komunistów we Francji i we Włoszech zostały ograniczone. Próba pozyskania Grecji przez ZSRR zakończyła się przegraną (choć wojna domowa miała jeszcze trwać jakiś czas). Podobnie fiaskiem zakończyła się próba aneksji wschodnich granicznych prowincji Turcji. Niewyjaśniony był jeszcze zakres obecności i wpływów sowieckich na terenach byłej III Rzeszy: w sowieckich strefach okupacyjnych w Niemczech i w Austrii, ale coraz wyraźniejsze było tworzenie się dwóch rozdzielnych struktur administracyjnych – sowieckiej i państw zachodnich.
W sowieckiej strefie imperialnej znalazły się więc Polska i Czechosłowacja oraz państwa, które w latach II wojny światowej były sojusznikami III Rzeszy (Węgry, Rumunia, Bułgaria) i ich status – krajów okupowanych – był powszechnie akceptowany. Dawało to Moskwie swobodę manewru, usprawiedliwiało bezpośrednią kontrolę i obecność, a elity i społeczeństwa paraliżowało strachem. Zachód milcząco zgodził się, by „Polska została zdradzona” – jak głosił tytuł książki z 1948 r. byłego ambasadora USA w Warszawie. Zachodnią opinię publiczną neutralizowało rozgrywanie przez Związek Sowiecki karty czechosłowackiej. Moskwa robiła wszystko, żeby pokazać, jak dobre ma stosunki z czechosłowackim rządem emigracyjnym i jego przywódcą Edwardem Beneszem. (W składzie rządu w Londynie podczas II wojny byli również przedstawiciele partii komunistycznej, a w ostatnich dniach wojny rząd demonstracyjnie powrócił do Pragi przez Moskwę).
Benesz dumny był ze swego kunsztu dyplomatycznego, który pozwolił mu – w przeciwieństwie do polskiego rządu emigracyjnego – powrócić do ojczyzny i pozostać u władzy mimo obecności Armii Czerwonej.