Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Nieświęty śląski święty

20 sierpnia 1939 r. Pogrzeb Wojciecha Korfantego był ostatnią wielką manifestacją w Katowicach przed wybuchem wojny Fot. NAC 20 sierpnia 1939 r. Pogrzeb Wojciecha Korfantego był ostatnią wielką manifestacją w Katowicach przed wybuchem wojny Fot. NAC Narodowe Archiwum Cyfrowe
Mija 70 lat od śmierci Wojciecha Korfantego, człowieka – legendy, który przyprowadził Śląsk do Polski, a potem został przez Polskę zdeptany.
Wojewoda śląski Michał Grażyński, zaprzysięgły wróg Korfantego. Fot. NACNarodowe Archiwum Cyfrowe Wojewoda śląski Michał Grażyński, zaprzysięgły wróg Korfantego. Fot. NAC
Ma swoje aleje, ulice i place w 12 śląskich miastach, jest patronem 16 szkół podstawowych, średnich oraz wyższej uczelni. Spogląda na rodzinną ziemię z dwóch pomników, trzeci stanie lada moment, nikt nie zliczył popiersi, płaskorzeźb oraz tablic pamiątkowych. W urzędach wiszą jego portrety, patronuje dorocznej nagrodzie regionalnej. Poświęcono mu kilka poematów i utworów muzycznych, ekspres Intercity nosi jego imię. W plebiscycie „Gazety Wyborczej” na najwybitniejszego Ślązaka XX w. zwyciężył bezapelacyjnie, w badaniach tożsamości regionalnej okazał się praktycznie jedyną postacią z historii, którą potrafi wymienić młodzież szkolna.

Wojciech Korfanty to postać wielowymiarowa, trudna do jednoznacznej oceny. Prof. Jan Miodek powiązał jego charakter z etymologią nazwiska, bo „korfanty” znaczy tyle co „rogaty”, „rogata dusza”.

Rodowód miał modelowy; przyszedł na świat w 1873 r., u początku kajzerowskich Niemiec, w górniczej rodzinie spod Siemianowic Śląskich. Było to typowe dla Górnego Śląska środowisko dwujęzyczne, indyferentne narodowo. Sam Korfanty (ochrzczony jako Albert, polskim brzmieniem Wojciech zaczął się podpisywać dopiero w 1901 r.) wspominał, że nawet w latach gimnazjalnych polski znał słabo, zaś „Pana Tadeusza” przeczytał z trudem i z pomocą niemiecko-polskiego słownika, niejako z przekory, zachęcony antypolską propagandą. Drugie zderzenie z hagiografią dotyczy wyrzucenia go w 1895 r. z katowickiego gimnazjum, jakoby za propagowanie polskości. Ten incydent jest słabo udokumentowany, w dodatku rzadko który biograf przygląda się datom: młody Albert był już dziesiąty rok w siedmioletniej szkole, co sugeruje daleko większe problemy wychowawcze niż incydentalny „polityczny spisek”.

Polityka 33.2009 (2718) z dnia 15.08.2009; Historia; s. 56
Reklama