Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

Życie na micie

Życie na micie. Co dziś zostało ze Stoczni Gdańskiej

Michał Szlaga / Polityka
Biało-czerwony Jelcz, zwany ogórkiem, telepie się przez dawne tereny Stoczni Gdańskiej, pośród opustoszałych hal, resztek przeszłości, które za chwilę zmiecie przyszłość.

Jelcz co kawałek przystaje. Dla osób, które nigdy nie widziały stoczni z bliska, miejsce jest ciekawe samo w sobie. W oddali widać pochylnie, niemal na wyciągnięcie ręki dok pływający z 1915 r., wciąż sprawny. Do obejrzenia są popadające w ruinę hale Stoczni Cesarskiej i monumentalny budynek Hali U-Bootów, w której produkowano okręty podwodne dla Kriegsmarine. Są też miejsca fatalne, jak basen, gdzie stał statek M/s „Konopnicka”, na którym w 1961 r. wybuchł pożar i zginęło 22 stoczniowców. Są ruiny po hali widowiskowej, która spłonęła w 1994 r. podczas koncertu zespołu Golden Life (siedem ofiar śmiertelnych, ok. 300 poparzonych).

Na dłużej ogórek zatrzymuje się przed Warsztatem Pracy Lecha Wałęsy. Na metalowych stołach i szafkach leżą pojedyncze narzędzia, jakiś kawałek czyściwa, w kubku garstka polnych roślin. Goście zaglądają do szuflad. Są puste. Nikt tu nie wróci, by naprawić stojący pośrodku żółty wózek akumulatorowy. Choć Lech Wałęsa pojawił się tu na moment w 1996 r., krótko po pożegnaniu z prezydenturą, by zapowiedzieć, że wraca. Nikt nie potraktował tego poważnie. Po raz drugi najsławniejszy elektryk pojawił się tu 1 maja 2010 r., z okazji udostępnienia warsztatu zwiedzającym.

Kustosze pamięci

Jan Kryger wspomina, że elektryk Lech Wałęsa lubił grać w warcaby. Szachownica była wymalowana na kawałku tektury. Jeden robotnik grał nakrętkami, drugi podkładkami pod śruby. Przypomniał o tym niedawno Wałęsie. – Dobry byłem, dobry byłem – skwitował swe warcabowe osiągi były prezydent. – A ty młody byłeś – dodał pod adresem Krygera. Obaj pracowali na wydziale W-4 (budynek jeszcze stoi). A do warsztatu, który dziś się zwiedza, lider „S” trafił w 1983 r. po zwolnieniu z internowania.

Polityka 35.2010 (2771) z dnia 28.08.2010; Na własne oczy; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Życie na micie"
Reklama