Czas Palestyny
„Nie mamy swojego miejsca na ziemi”. Palestyna czeka na państwo
1
Gdy prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas z mównicy Zgromadzenia Ogólnego ONZ wzywał Izrael do zakończenia okupacji, a resztę świata do uznania prawa Palestyńczyków do własnego państwa w granicach z 1967 r., kilka tysięcy jego rodaków na placu Arafata w Ramallah skandowało: Jesteśmy gotowi poświęcić życie za wolną Palestynę! Abbas złożył wniosek o przyjęcie Palestyny w poczet członków ONZ. Nawet jeśli wniosek zyska wymaganą większość, Waszyngton zgłosi weto w Radzie Bezpieczeństwa.
Barack Obama, zapowiadając weto na dwa dni przed wystąpieniem Abbasa, zadał nadziejom Palestyńczyków bolesny cios. – Gdyby Martin Luther King wstał z grobu i zobaczył, co robi czarny prezydent, wolałby do grobu wrócić – skomentował Ahmed Tibi, arabsko-izraelski poseł do Knesetu. Nadzieje ulicy w Ramallah niemal dobił premier Izraela Beniamin Netanjahu, którego oenzetowskie przemówienie, tuż po wystąpieniu Abbasa, odebrano tu jako zapowiedź dalszej okupacji.
– ONZ postanowił w 1947 r., że na terenie dawnej Palestyny mają powstać dwa państwa, a nadal istnieje tylko jedno: Izrael. Dlaczego odmawia się nam przyznanego dawno temu prawa? – mówi Muhannad Salah, 50-letni przedsiębiorca, który wraz z córką przyszedł oglądać wystąpienie Abbasa na wielkim telebimie w centrum Ramallah. – Nie mamy swojego miejsca na ziemi. Może niech nas wyślą na Księżyc! – mówi sfrustrowany Salim Shawamreh, któremu izraelskie buldożery pięciokrotnie wyburzały dom we wschodniej Jerozolimie.
Na kilka godzin przed mową Abbasa w ONZ wioskę Qusra na Zachodnim Brzegu zaatakowali żydowscy osadnicy, wkroczyło wojsko i ostrzelało zaatakowanych ostrymi nabojami. Zginął Essam Kamal Aoudhi, 35-letni ojciec ośmiorga dzieci. Wiadomość o jego śmierci wzburzony Abbas przekazał w czasie wystąpienia w ONZ.