Pierwszy łowczy
Aleksandr Bastrykin: pierwszy łowczy, zaufany śledczy Putina
Jest 11 kwietnia 2010 r., lotnisko Siewiernyj. Władimir Putin przybywa do Smoleńska na pożegnanie trumny z ciałem Lecha Kaczyńskiego. Witają go gubernator obwodu smoleńskiego Siergiej Antufjew, minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu i przewodniczący Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej Aleksandr Bastrykin. Ten ostatni, ubrany w niebieski mundur moro, zajmuje miejsce po prawej stronie rosyjskiego premiera. Wyższy o głowę od swojego pryncypała, musi się schylać w czasie rozmowy.
W namiocie sztabu operacyjnego rozpoczyna się narada powołanej dzień wcześniej komisji rządowej do zbadania przyczyn katastrofy. Na jej czele stoi Putin, Bastrykin raportuje: „Dziś kończymy w Moskwie badania sądowo-medyczne. 81 ludzi już zostało zbadanych. Pod koniec dnia będziemy gotowi do wydawania ciał naszym polskim kolegom, ale pod warunkiem, że powinniśmy wszystkie te ciała rozpoznać”. To jego Komitet Śledczy odpowiadał po stronie rosyjskiej za identyfikację ofiar.
Bastrykin mówi stanowczo i bez emocji. Kolega ze studiów Putina i jego równolatek, objął śledztwo w sprawie wypadku polskiego samolotu rządowego pod Smoleńskiem. Jego podwładni sprawdzają, czy w trakcie feralnego lotu doszło do naruszenia zasad bezpieczeństwa ruchu w transporcie lotniczym. Śledztwo komitetu trwa do dziś, dlatego Rosjanie odmawiają Polsce zwrotu wraku Tupolewa.
Ludzie Bastrykina jako pierwsi odkryli też, że przy identyfikacjach ofiar doszło do pomyłek. W maju 2011 r. sam Bastrykin informował o tym prokuratora generalnego RP Andrzeja Seremeta podczas jego wizyty w Moskwie. „W toku prowadzonego śledztwa ustalono, że dokonana przez polskich przedstawicieli w kwietniu 2010 r. identyfikacja trzech ofiar katastrofy została podważona.