Może dlatego, że wiemy tak niewiele, Ratzinger pisze tyle o szczegółach. Ale to, że wiemy tak mało, może paradoksalnie zwiększać wiarygodność przekazu ewangelicznego. Bo przecież Kościół miał tyle wieków, by sfabrykować jakąś opowieść bardziej efektowną i kompletną.
Dla niewierzących „Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo” będzie czymś w rodzaju poematu teologicznego z elementami wiedzy naukowej. To chyba nic złego: czemu nie spojrzeć na dzieciństwo Jezusa także oczami papieża i wytrawnego teologa? Joseph Ratzinger komentuje kluczowe momenty ortodoksyjnie katolickiej opowieści o Jezusowym dzieciństwie: zapowiedzi biblijne, zwiastowanie anielskie, narodziny w Betlejem, pokłon mędrców ze Wschodu, pobyt dwunastolatka w świątyni. Dla papieża historyczność Jezusa jest poza dyskusją, tak samo jak jego boskość i wyjątkowa rola w historii ludzkości.
Nie było zwierząt przy żłobie
Wszystko, co Ratzinger pisze o Jezusie, wynika z wiary, że Biblia mówi prawdę, w całości i w szczegółach. Na jednym z takich szczegółów z życia Dziecka Jezus skupiła się teraz uwaga mediów. Nie jest to specjalnie ważny fragment książeczki. Papież przypomniał tylko, że w opisie narodzin według Łukasza nie ma mowy o zwierzętach przy żłobie, w którym Maria położyła Dziecię w pieluszce. Co media odczytały grubo na wyrost jako dekonstrukcję mitu.
Żłób stał prawdopodobnie w jednej ze skalnych grot w pobliżu miasteczka położonego nieopodal Jerozolimy. Jest dziś częścią betlejemskiej Bazyliki Narodzenia. Ale teolog widzi znaczenia głębsze. Bo żłób to miejsce, gdzie zwierzęta znajdują jedzenie. A jeśli żłób potraktujemy jako metaforę ołtarza, jak czyni to papież, to złożenie Niemowlęcia w żłobie staje się znakiem zaproszenia człowieka do duchowego posilenia się pokarmem danym mu od Boga.