Źle ułożony
Ostatnia drzemka przy szosie. Przedobrzył, mówią smutno koledzy spod sklepu
Ostatnie położenie przebiegało w nieświadomości. Prawdopodobnie – mówią koledzy spod sklepu – nieprzytomny był, kiedy to się stało. Tamtego dnia ruch na szosie był wzmożony. Okres urlopowy, ludzie wyjeżdżali nad ranem, żeby wcześniej dostać się do nadmorskich kurortów. Zenon wyszedł na szosę. Świtało. Chałupę miał w zasięgu wzroku. Położył się w tym miejscu co zwykle. Ale źle wyliczył? Nieostrożnie położył głowę na jezdni? Zasnął, za bardzo zsunął się na asfalt? Przedobrzył, mówią smutno koledzy spod sklepu. Nadjechała osobówka.
***
Od lat tak się kładł. Za Kwaśniewskiego na szutrowym poboczu, za Komorowskiego na chodniku z kostki. W celu zwrócenia uwagi. Wtedy któryś z przejeżdżających szosą zatrzymywał się, wzywał pogotowie albo policję i wieźli Zenona do miasta. Tam go wykąpali, nakarmili i dali leki na parę dni. Jak nie w izbie, to w szpitalu.
We wsi Brochocinek, którą Zenon K. codziennie przemierzał w tę i z powrotem, nie wiedzą, kiedy doszło do pierwszego położenia. Prawdopodobnie było to już w wieku dojrzałym, kiedy szosa była dla Zenona jedynym ratunkiem, a życie toczyło mu się już tylko pod sklepem. W kucki, z podparciem o ścianę, przy winie, ale zdarzył się i denaturat. Względnie była zakąska, czyli chleb z pasztetową.
Niektórzy z chłopaków pamiętają Zenka z czasów szkolnych, gdy już wiadomo było, że się nie zapowiada. Biegał na przerwach do kibla, w którym zamiast sedesu była dziura w ziemi, popalał popularne. Niczym się nie wyróżniał, uczył się kiepsko. Ale nie rozrabiał. Grzeczny był, spokojny. Można nawet powiedzieć, że zbyt. Zawsze wyglądał, jakby czegoś się wstydził.
Może chodziło o nogi? Z powodu których z Zenka śmiano się na korytarzach. Mianowicie: krzywe. Śmiesznie chodził, a jak biegał, to już całkiem dziwacznie.