Trucie o glutenie
Gluten to zabójca, a odstawienie pszenicy jest drogą do zdrowia? Nie daj się nabrać!
Coraz więcej punktów gastronomicznych oraz sklepów w Polsce, głównie z tzw. zdrową żywnością, reklamuje się daniami i produktami „bez glutenu”. A banery z ogłoszeniami typu: „Chleb bez mąki” przestają dziwić, szczególnie w dużych miastach. Czyżby nasz kraj dotknęła jakaś tajemnicza epidemia celiakii? Bo to ludzie cierpiący na tę autoimmunologiczną chorobę nie tolerują glutenu, czyli mieszaniny (w uproszczeniu) dwóch roślinnych białek – gluteniny i gliadyny – występujących m.in. w pszenicy, jęczmieniu lub życie. Dzięki nim ciasta zrobione z mąki pszennej tak świetnie rosną, pieczywo jest miękkie w środku, a makaron sprężysty.
Tylko że na celiakię cierpi zaledwie około procenta każdej populacji (także polskiej), a znacznie lżejsze alergie na gluten mogą dotyczyć 5–10 proc. ludzi (wielu z nich nie zdaje sobie nawet z tego sprawy). Tymczasem jedzenie bezglutenowe robi zawrotną karierę wśród osób niemających żadnych problemów zdrowotnych. A zwłaszcza w gronie wykształconych mieszkańców dużych miast, chłonących każdy nowy trend (rzekomo) zdrowego jedzenia.
Ta moda nie jest specyficznie polska i dotarła do nas z Zachodu, gdzie bezglutenowe szaleństwo rozkręca się już od kilku lat. Pod koniec 2012 r. amerykański tygodnik „Time” uznał dietę bezglutenową za jeden z dziesięciu najpopularniejszych trendów stylu jedzenia. Jak to zwykle bywa, światowi celebryci natychmiast jedni po drugich zaczęli publicznie wyznawać, że porzucają gluten, a więc przede wszystkim produkty oparte na pszenicy (gdyż to ona dominuje na świecie wśród uprawianych zbóż, dostarczając ludziom 20 proc. kalorii, i stanowi podstawowy składnik pieczywa, słodyczy, przekąsek, pizzy czy makaronów). W Stanach Zjednoczonych nawet jedna trzecia ankietowanych pragnie przejść na dietę bezglutenową.