Jedząc w ciemnościach
Jedzenie w całkowitej ciemności. Czy taka kolacja inaczej smakuje?
Kelner każe nam ustawić się w rządku, a następnie wyciągnąć ręce przed siebie tak, by złapać za ramiona osobę stojącą przed nami. Sam przemieszcza się na początek, i gdy „wąż” jest już uformowany, ruszamy przed siebie. Mijamy jedną kotarę, potem drugą, za nimi powoli znikają ostatnie smugi światła, aż stajemy w nieznanym pomieszczeniu, gdzie nie jesteśmy w stanie dojrzeć czubka własnego nosa. Nie ma wyjścia – trzeba się stosować do udzielanych przez kelnera wskazówek: „Tu jest oparcie krzesła, tu kant stołu, proszę siadać i na razie nic nie ruszać”. Za chwilę pojawiają się kolejne instrukcje, a sala zaczyna się wypełniać zapachami różnych przysmaków.
Dodajmy, że w lokalu nie zabrakło światła. Nie jest to także żaden naukowy eksperyment. Na świecie otwarto wiele tego typu restauracji, bo klienci chcieli doświadczyć czegoś nowego. Sam koncept jedzenia w ciemności pojawił się dość dawno – prawdopodobnie około XVIII w. we Francji. Kolacje w niecodziennych warunkach organizowały tam specjalne towarzystwa działające na rzecz upowszechnienia problemów osób niewidomych. Powszechnie jednak za pierwszą tego rodzaju restaurację uznaje się szwajcarską Blinde Kuh, która powstała w 1999 r. w Zurychu. Jej inicjatorami byli niewidomy pastor Jürg Spielmann oraz niedowidzący psycholog Stephan Zappa.
Zanim stworzyli działający do dziś lokal, Spielmann i Zappa byli przewodnikami na organizowanej w Muzeum Designu w Zurychu wystawie „Dialogue in the Dark”. Jej głównym celem miało być przybliżenie widzącym świata i problemów niewidomych. Ekspozycję stanowiły specjalnie zaaranżowane przestrzenie, w których na co dzień poruszają się osoby pozbawione zmysłu wzroku, a oprowadzający gości przewodnicy opowiadali, jak sobie radzą z codziennymi zadaniami.